Przejdź do głównej zawartości

Rozdział VIII



I kolejny rozdział. Chyba najdłuższy jaki napisałam. Ale to chyba dobrze.
I jak zwykle. Podoba się? To komentujcie. Nie? To też komentujcie.  Z niecierpliwością czekam na wasze komentarze, zwłaszcza, że ostatnio ich strasznie szczędzicie.
Miłego czytania!



Rano obudziła mnie mama:

- Wstawaj, bo się spóźnisz. Już siódma. – powiedziała i wyszła. Leniwie zwlokłam się z łóżka. Byłam strasznie zmęczona. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół na śniadanie.

- Kim był ten twój kolega? I co z nim robiłaś? – przywitała mnie Kamila.

- Nie twój interes.

- Jaki kolega? – zainteresowała się mama.

- Taki jeden o fioletowych oczach i sporo od niej starszy. – wtrąciła się moja siostrzyczka.

- Julio, tyle razy ci mówiłam, żebyś nie zadawała się z jakimiś dziwnymi typami.

- On nie jest dziwny. Nawet go nie znacie. – broniłam Darta.

- Honorato, nie mów tak do mamy. – Wtrącił ojczym.

            Dłużej nie wytrzymałam. Jak mogli mówić, że Dart jest dziwnym typem i tak dalej. Tylko dlatego, że był inny? Tylko dlatego, że Kamila tak powiedziała? Mi nigdy nie wierzyli.

Poszłam do kuchni i wzięłam drugie śniadanie. Potem chwyciłam torbę i bluzę, i wyszłam z domu.

            W drodze do szkoły zajrzałam w „moje” zarośla. Nie było tam nic nadzwyczajnego. Wszystko wyglądało tak samo jak wczoraj kiedy wróciłam do mojego świata. Każdy pomyślałby, że to zwyczajny sen, ale ja wiedziałam, że to się zdarzyło naprawdę. Dlatego postanowiłam wczorajsze wydarzenia zachować w tajemnicy przed rodziną i przyjaciółkami. Jeszcze by pomyśleli, że zwariowałam.

            Rozmyślając nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do szkoły. W szatni spotkałam Paulę.

- Słyszałam o tobie i tym dziwnym chłopaku. – powiedziała. No pewnie. Przecież mogłam się domyślić, że wszyscy będą już wiedzieć.

- Powiesz mi coś więcej? – drążyła dalej przyjaciółka. Przecież nie mogłam. Nie chciałam, żeby o tym wiedzieli. Miałam dziwne przeczucie, że już niedużo czasu zostało do tych zmian o których mówił Dart.

- Wybacz Paula. Przyrzekłam, że nic nie powiem.

- Spoko, rozumiem. To nie było tematu.

- Chodźmy, bo się spóźnimy na lekcje. – powiedziałam, bo do dzwonka zostały dwie minuty.

            Pierwsza była matematyka. Pani już zamykała drzwi, kiedy wpadłyśmy. O dziwo nie skomentowała tego (matematyczka komentowała każde zachowanie, każdą odzywkę czy słowo, które jej się nie podobało). Na matmie były pola figur przestrzennych. Nudy. Gdy tylko zadzwonił dzwonek wszyscy wybiegliśmy z klasy. Na tej lekcji mieliśmy się spotkać na łączniku na jakimś spotkaniu.

- Julka, co się z tobą dzieje? – powiedziała w pewnej chwili Jagoda.

- A co ma się dziać? – nie wiedziałam o co chodzi.

- Wszystko w porządku? – zapytała Paulina. – Jesteś jakaś niewyraźna.

- Zaczekajcie chwilę. – powiedziałam i pobiegłam do łazienki. Miały rację. Byłam strasznie blada i… . Czekajcie chwilę. Przyjrzałam się dokładniej moim oczom. Zawsze miały szaro-żółty kolor, ale nie dzisiaj. Dzisiaj były różowe. RÓŻOWE?! Przecież to nie możliwe, chyba że… . Chyba że zaczęły się zmiany o których mówił Dart. W głowie miałam różne myśli, ale zwyciężyła ta jedna „Dlaczego to się stało dzisiaj? Dlaczego nie mogło poczekać do wakacji?”, a potem „Teraz będę musiała znaleźć przejście”. I wtedy pojawiła się inna myśl. „Przecież portal jest w zaroślach. Musi tam być. Dlaczego nie wpadłam na to wcześniej.”, ale zaraz radość przerodziła się w niepokój „Jak otworzę przejście do tamtego wymiaru? Nie mam przecież żadnych mocy magicznych. Dart mi nie pomoże. To wiem na pewno.” Wyszłam z łazienki i wróciłam do przyjaciółek.

- I co już lepiej? – spytała Jagoda.

- Tak. – odpowiedziałam. – Lepiej już chodźmy, bo będziemy miały najgorsze miejsca.

- Czekaj chwilę! – krzyknęłam Paula. – Twoje oczy.

Ach! Spostrzegawcza Paula. Myślałam, że nie zauważą. Ale co ja się łudziłam. Przecież tego nie da się ukryć.

- Wiem.

- I tylko tyle? Julka! Co ten chłopak ci zrobił? – nie dawała za wygraną Paulina.

- Paula. Pomógł mi uwolnić się od Kamili. Tylko tyle zrobił. – znów broniłam Darta.

- Nie wierzę ci. Ale skoro nie chcesz powiedzieć to nie.

Poszłyśmy na wyznaczony korytarz.

Komentarze

  1. Rzeczywiście dłuższy od poprzednich ale czyta się lekko i przyjemnie, więc nie jest źle :). Taka długość jest w porządku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział widocznie dłuższy od poprzednich, jednak nie pogniewałabym się gdyby był jeszcze dłuższy :D
    Honorata się zmienia, jej oczy! Ma różowe oczy! Dobra idę dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem. Przecież Honorata ma żywy dowód na to, ze wszystko nie było snem. W końcu Kamila i reszta wspominali o Darcie (dobrze odmieniłam?) XD No i jeszcze zastanawia mnie... to, że jakoś się strasznie tak nie zdziwiła swoimi różowymi oczętami. Ja to bym chyba pomyślała, że mam jakieś halucynacje, a Dart zaaplikował mi o gram koki za dużo. xd
    No nieważne, lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XXVIII

muzyka do rozdziału Do balu został jeden dzień. Teoretycznie powinnam się stresować, bo nigdy na czymś takim nie byłam i właściwie nie wiem czego ode mnie oczekują, ale nic takiego wtedy nie czułam. Miałam raczej przeczucie, że zdarzy się coś poważnego, coś, co mnie odmieni. Postanowiłam się tym nie przejmować i wmówiłam sobie, że to tylko moje wymysły. Dzień zapowiadał się nie najlepiej: na niebie zbierały się ciemne chmury, a słońce wyglądało, jakby za wszelką cenę chciało zza nich wyjrzeć. Nie widziałam jeszcze takiej pogody w Fiortlandzie. Mimowolnie zaczęłam się martwić. Ale przecież nie ma czym – powiedziałam sobie. Jesteś tu trochę ponad tydzień. Mimo wszystko niewiele jeszcze wiesz o tym świcie. Jednak coś mi mówiło, że to jest zapowiedź czegoś, co się niedługo wydarzy, czegoś niedobrego. Zapukałam do drzwi gabinetu króla. Nawet w myślach nie chciałam nazywać go ojcem. Mimo iż Dart mówił o jakiś motywach, które nim kierowały, nie miałam najmniejszego zamiaru...

Rozdział XXVI

            - Naprawdę? – Tak, wiem, że to najgłupsze pytanie jakie mogłam zadać, ale w tamtej chwili byłam taka szczęśliwa, że nie myślałam, co mówię.             - Tak, naprawdę. – On się chyba tym nie przejmował. – Wiem, że może trudno ci w to uwierzyć, bo tak jak mówiłem wcześniej znamy się dopiero tydzień i wiem, że… - Ale ja już nie chciałam słuchać, co on wie. Chciałam się tylko cieszyć tą chwilą, więc zrobiłam jedyne co przyszło mi do głowy i co mogło przedłużyć ten magiczny moment – pocałowałam go. Nie wahał się ani chwili, odwzajemnił mój pocałunek. W tamtej chwili byłam najszczęśliwszą dziewczyna na świcie. Chciałam żeby tak pozostało na zawsze. Tylko ja i on. Ale nic nie trwa wiecznie.             Ktoś zapukał do drzwi. Oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni. - Świetne wyczucie czasu, Wasza Wysokość. – Nie mogłam się powstrzym...

Rozdział XXVII

- Cześć, księżniczko. Cieszę się, że przyszłaś – Powitał mnie Kaslar. - A miałam wybór? – Uśmiechnęłam się. - Raczej nie. - To co dziś będziemy robić? –zapytałam zaciekawiona. Miałam nadzieję, że już nie będzie mi robił wykładów, których nie sposób zapamiętać. - Eliksir leczniczy na magiczne oparzenia – powiedział, a ja mimowolnie odrobinę uniosłam kąciki ust. Przypomniało mi się jak na chemii robiliśmy różne dziwne eksperymenty, a mi nic nie wychodziło. Mam do tego taki talent jak do gotowania. Nawet wodę potrafię przypalić. Nie chciałam mówić tego Kaslarowi, ale wiedziałam, że nic z tego nie będzie, a już na pewno nie eliksir leczniczy. - Co cię tak bawi? - wyrwał mnie z rozmyślań mój nauczyciel. - Co? A... nic takiego. Przypomniało mi się coś z dawnych czasów. - Nie zamierzałam zadręczać go moimi wspomnieniami. - Opowiedz mi trochę o waszym świecie - poprosił. Zaskoczyła mnie jego prośba. Sądziłam, że już tam był, tak jak Dart.  - Nie byłeś... - Nie zdążyłam ...