Przejdź do głównej zawartości

Rozdział XXVII

- Cześć, księżniczko. Cieszę się, że przyszłaś – Powitał mnie Kaslar.
- A miałam wybór? – Uśmiechnęłam się.
- Raczej nie.
- To co dziś będziemy robić? –zapytałam zaciekawiona. Miałam nadzieję, że już nie będzie mi robił wykładów, których nie sposób zapamiętać.
- Eliksir leczniczy na magiczne oparzenia – powiedział, a ja mimowolnie odrobinę uniosłam kąciki ust. Przypomniało mi się jak na chemii robiliśmy różne dziwne eksperymenty, a mi nic nie wychodziło. Mam do tego taki talent jak do gotowania. Nawet wodę potrafię przypalić.
Nie chciałam mówić tego Kaslarowi, ale wiedziałam, że nic z tego nie będzie, a już na pewno nie eliksir leczniczy.
- Co cię tak bawi? - wyrwał mnie z rozmyślań mój nauczyciel.
- Co? A... nic takiego. Przypomniało mi się coś z dawnych czasów. - Nie zamierzałam zadręczać go moimi wspomnieniami.
- Opowiedz mi trochę o waszym świecie - poprosił. Zaskoczyła mnie jego prośba. Sądziłam, że już tam był, tak jak Dart. 
- Nie byłeś... - Nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak mi przerwał.
- Nie. Nigdy nie wychodziłem z Fiortlandu. - Jego twarz była obojętna, ale w oczach zobaczyłam błysk... chyba smutku albo bólu. -  Nie pytaj dlaczego. - dodał. Oczywiście, że chciałam znać powód, ale widząc jego minę zrozumiałam, że nic mi nie powie, a tylko go rozgniewam.
Więc nie pytałam, tylko opowiedziałam mu trochę o domu, trochę o szkole, o lekcjach, o drogach i samochodach oraz innych środkach transportu, których nigdy tu nie widziałam. Ognistowłosi najwyraźniej zdawali się tylko na umiejętność lotu. Ale nic dziwnego, bo ta kraina była rozmiarów jednego stutysięcznego miasta.
Opowiedziałam mu o mojej rodzinie, o mamie i Jacku, o tym jacy są dla mnie dobrzy i jak się czuję w ich towarzystwie, o Kamili, o tym jakich nieprzyjemności często doświadczałam z jej strony. Mówiąc o ojczymie zaobserwowałam w oczach Kaslara coś, jakby strach. Nie miałam pojęcia czego się przestraszył. Może za dużo mu powiedziałam, może przestraszył się natłokiem informacji, a może po prostu tylko mi się wydawało, może to nie był strach.
Udałam, że nic nie widziałam i mówiłam dalej. Wygadałam się jak nigdy dotąd i wyraźnie mi ulżyło. Kaslar zadał mi jeszcze kilka pytań, na które odpowiedziałam bez wahania, a potem zapadła cisza.
- Więc może zaczniemy w końcu tą lekcję? – przerwałam milczenie.
- O, no tak. Lekcja – powiedział nieco zakłopotany chłopak. Poczułam lekką satysfakcję, że udało mi się go zawstydzić taką głupotą jak moje wspomnienia.
Poprosił mnie abym wybrała składniki z tych leżących na stole.
Spojrzałam na niego z przerażeniem. Na blacie znajdowało się mnóstwo słoiczków z nieokreślonymi płynami, maziami i proszkami wszelkich kolorów, całe stosy korzeni, liści, łodyg i innych części wszelakich roślin, o których istnieniu nigdy do tej pory nie miałam pojęcia. Było tam pełno różnych pudełek: dużych i małych, i takich malutkich, ze mogłam je „zamknąć” w dłoni i jedna wielka, nieco zwęglona  księga z pożółkłymi ze starości kartkami.
- Niby skąd mam wiedzieć co jest czym i jak wygląda?
- Tutaj masz nazwy. – Podsunął mi listę – A w tej książce masz rysunki. – Wskazał na grubą, zniszczoną księgę, leżąca na stole. - Za kilka minut wracam, a ty odłóż to co potrzebne do tego wiaderka. O i możesz jeszcze trochę tu posprzątać – Popatrzył w stronę bałaganu przede mną.
No jasne i co jeszcze?
Przez następną godzinę wybierałam wszystkie składniki z listy i odkładałam je do małego, blaszanego wiaderka. Czułam się trochę jak niewidoma. Mimo, iż dokładnie oglądałam każdą roślinę ze wszystkich stron i najdokładniej jak się dało porównywałam ją z obrazkiem w księdze, nie potrafiłam zidentyfikować, czy to ta właściwa. Po pewnym czasie zdałam się po prostu na intuicję. Najwyżej Kaslar mnie poprawi – pomyślałam.
Ale tak się nie stało.
Chłopak przyszedł zaraz po tym jak skończyłam sprzątać, zupełnie jakby stał za drzwiami i tylko czekał kiedy odwalę za niego brudną robotę.
- Gotowe? – zapytał i nie czekając na odpowiedź wziął wiaderko, i przesypał jego zawartość do kotła nad paleniskiem. Po tym, jak nawet do niego nie zajrzał, wiedziałam, że to się nie skończy dobrze.
„Zupa” najpierw zaczęła przerażająco bulgotać, a później w całym pomieszczeniu dało się wyczuć zapach zgnilizny.
- Nie jest dobrze – mruknął Kaslar i chwilę potem coś błysnęło mi przed oczami. Nie zdążyłam nawet zauważyć co to było, bo momentalnie znalazłam się na ziemi, a chwilę potem usłyszałam huk. Myślałam, że bębenki w uszach mi popękają, ale na szczęście tak się nie stało. Poczułam na sobie coś ciężkiego, więc momentalnie otworzyłam oczy. Tym ciężkim czymś, okazał Kaslar.
- Przepraszam, księżniczko – powiedział i wstał.
- Dlaczego nie sprawdziłeś, co wrzuciłam do tego wiaderka? – wrzasnęłam na niego.
- Sądziłem, że dałem ci wystarczająco dużo czasu na właściwe dobranie składników, ale najwyraźniej trochę się przeliczyłem. - Chłopak pomógł mi wstać.
- Trochę? – powiedziałam już łagodniej.
- No weź, przecież to było zabawne. – Roześmiał się, ale widząc moją minę zaraz się ustatkował. – Dobra, dobra, przepraszam.
- Wiedziałam, ze to nie wyjdzie – mruknęłam.
- Co takiego? Wiedziałaś? I nie ostrzegłaś mnie, że to się może tak skończyć? To bardzo nie odpowiedzialne, księżniczko. – Tym razem ja też nie wytrzymałam i oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Nie miałam kiedy, prosiłeś żebym ci opowiedziała o… - przerwałam, widząc, że mina mu zrzedła. – O co chodzi?
- O nic. Musisz już iść. Jutro podobno masz ciężki dzień – powiedział i wypchnął mnie za drzwi.
Przystanęłam na chwilę i usłyszałam ciężkie westchnięcie Kaslara. Ciekawe jak to było naprawdę?


Wracając do swojej komnaty zastanawiałam się, czy chłopak celowo podał mi złe składniki, żeby spowodować wybuch? Przecież nie mogłam być aż tak głupia, żeby nie potrafić dopasować obrazków z księgi do roślin. A może jednak?

__________________________

Wróciłam. Mam nadzieję, że się cieszycie. :)
No dobra, a teraz tak na poważnie. Nie wiem jak mam was przepraszać. Zniknęłam z blogosfery na ponad miesiąc, za co naprawdę, naprawdę przepraszam.
Nie będę się tłumaczyć, bo to i tak nie ma sensu.
Będę prze szczęśliwa, jeśli ktoś z was jeszcze czekał na kolejny rozdział. Dziękuję jeśli ktoś tu jeszcze został.
Rozdział jest strasznie krótki, ale nic na to nie poradzę.
Liczę na wasze szczere opinie.
Zaległości na waszych blogach po nadrabiam jak tylko znajdę chwilę wolnego, co będzie pewnie po zakończeniu roku szkolnego. Nowy rozdział tez się ukaże jakoś po tym.
Dziękuję za ponad 10 500 odwiedzin i 35 obserwatorów.

I dziękuję tajemniczemu M., dzięki któremu moja wena wróciła. Dziękuję ci bardzo. Mam nadzieję, że jak już wszystko przeczytasz, to się odezwiesz.

Komentarze

  1. Będę w weekend, bo praca. Ale miejsce sobie klepnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem! :D
      No to najpierw komentarz tekstu mało ogarnięty, na bieżąco, podczas czytania :)
      Widzę, że mój ulubieniec Kaslar wrócił :D Very well :D
      "Mam do tego taki talent jak do gotowania. Nawet wodę potrafię przypalić." - piąteczka. Mam dokładnie to samo ;_;
      "- Opowiedz mi trochę o waszym świecie. - poprosił." - niepotrzebna kropka po wypowiedzi. Ale tak btw, to widzę, że starasz się stosować do tego, co pisałam o dialogach! Naprawdę widać efekt, należy Ci się pochwała :)
      Ciekawi mnie, czemu Kaslar tak dziwnie się zachowuje, kiedy słyszy o naszym świecie. Zakładam, że ta kwestia wyjaśni się jakoś w przyszłości?
      "- O, no tak. Lekcja. – powiedział nieco zakłopotany chłopak." znów niepotrzebna kropka :)
      Ha, w końcu to Kaslar został zbity z tropu? DOBRZE! :D
      "ze mogłam je „zamknąć” w dłoni" - cudzysłów przy zamknąć jest niepotrzebny, tak się mówi, "zamknąć w dłoni", więc spokojnie można go pominąć :)
      W sumie ta jej lekcja przypomina mi moje zajęcia z chemii. Książka, obrazki, naucz się. A potem heja do przodu, dawaj przeprowadź eksperyment. Nigdy nie ogarniałam co jest co bez spojrzenia na naklejki z nazwami ;_; A jakbym tych nazw nie miała, to byłoby ciężko ;_;
      DLACZEGO ON JEJ NIE SPRAWDZIŁ? Kaslar, ty ośle! To się nie miało prawa skończyć dobrze ;_; Powinieneś to wiedzieć.
      "- Nie jest dobrze. – mruknął Kaslar" - znów niepotrzebna kropka.
      "- Przepraszam księżniczko – powiedział i wstał." a tu z kolei przecinek by się przydał :)
      Hehe, no dla nas, czytelników, było zabawne, ale jakbym tam była, to bym polemizowała XD
      "nie odpowiedzialne" - razem
      No cóż, teraz jeszcze bardziej mnie ciekawi co takiego się z Kaslarem dzieje. Pożyjemy, zobaczymy, cierpliwość to cnota :)
      A czy podał jej to celowo...? No nie wiem. Ale skoro sama to sugerujesz, to może...
      I tak, Arsejo - mogłaś być taka głupia. Chociaż głupia to nie jest dobre słowo. To wcale nie jest takie łatwe. Zaufaj mi, byłam na bio-chemie :D
      No i chyba tyle ode mnie :) Pozdrawiam serdecznie!
      PS. Ja cały czas z utęsknieniem czekam na komentarz od Ciebie! Ale nie poganiam, wiadomo, że są rzeczy ważne i ważniejsze, a szkoła zdecydowanie do tych ważniejszych należy :)

      Usuń
    2. To byłam ja, tylko zapomniałam się przelogować na główne konto D: Ale nic to, w każdym razie komentarz jest :)

      Usuń
    3. Interpunkcja to zakała ludzkości, przynajmniej w moim przypadku. :) Ale porównać ilość i jakość błędów teraz,a ze dwa lata temu, to ho ho - dużo się poprawiło.
      A no raz udało się Kaslara zbić z pantałyku. :)
      "- Przepraszam księżniczko – powiedział i wstał." a tu z kolei przecinek by się przydał" - a no zastanawiałam się nad tym przecinkiem i w końcu uznałam, że jest niepotrzebny, a jednak jest. :)
      Tak jak już gdzieś tam napisałam: za rozdział albo dwa będzie Wielki Bal i powoli zacznie się wszystko wyjaśniać. Chociaż znając mnie, pewnie jeszcze coś na gmatwam. :)
      Dziękuję ci bardzo i pozdrawiam!

      PS. Wiem, że czekasz i jak tylko znajdę chwilę, to przeczytam i coś tam napiszę. :D

      Usuń
  2. Świetny rozdział,czekałam na niego z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze! Dlaczego Kaslar tak zareagował na jej wspomnienia o ojczymie? Czy on w ich świecie jest czymś niebezpiecznym? O co tu chodzi? :)
    Jestem niezmiernie ciekawa dlaczego był taki zamyślony... Dlaczego się tak przeraził?
    Wydaje mi się, że podał jej po prostu złe składniki, albo zm zamyślenia lub celowo... Może chciał tym samym, aby zwróciła uwagę na eliksi, a nie na te wspomnienia lub nie zastanawiała się nad jego dziwnym zachowaniem, tylko nad eliksirem? Mam pełno domyśleń, lecz i tak sądzę, że nie jestem bliska prawdy :D.
    Właśnie kilka dni temu zastanawiałam się daczwgo na tak długo zniknęłaś :). Miałam już pisać, ale naszczęście pojawił sie nowy rozdział! :) Mam nadzieję, że teraz juz nie znikniesz na tak długo!
    A zaległościami się nie przejmuj. Będziesz mieć czas = skomentujesz. Spokojnie, nie spiesz się ;)
    Pozdrawiam!
    Amy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powiem ci, że z niektórymi domysłami jesteś całkiem blisko.
      Za rozdział albo dwa będzie Wielki Bal i powoli zacznie się wszystko wyjaśniać.
      Postaram się nie znikać, ale nigdy nie wiadomo. :)
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam!

      Usuń
  4. Warto było czekać... To nic, że rozdział krótki. Ważne, że wróciłaś i jesteś tu.
    Rozdział czytało mi się przyjemnie.
    Czekam na więcej.
    Weny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podobał mi się rozdział, może troszeczkę krótki ale i tak super ;)
    Pozdrawiam
    Senshi

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż, domyślam się wielu rzeczy, więc sprawa ojczyma, Kasara i kto wie czego jeszcze nie jest dla mnie jedną wielką niewiadomą... Aczkolwiek rozdział mi się podobał. ;) Trochę krótki, ale w sumie to nawet lepiej, że jest taki, a nie ciągnący się na dziesięć stron w wordzie.
    Pozdrawiam, do zobaczenia w poniedziałek i dużo weny!
    Smoczyca

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej~ Przepraszam, że nie odpowiedziałam na komentarz o zajrzenie na twojego bloga. Teraz mnie tknęło, żeby zerknąć w tę zakładkę. Mam sporo do nadrobienia. Przeczytałam ostatni rozdział, ale chyba zacznę od początku :3 Kaslar coś ukrywa. Tak mi się wydaje. Musiałabym się szybko zagłębić w resztę opowiadania, żeby móc snuć jakiekolwiek teorie spiskowe :3 POZDRAWIAM! :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XXV

Leżałam na jakimś łóżku. Spróbowałam otworzyć oczy, ale powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Słyszałam jakieś głosy, jednak wszystko było takie przytłumione. Poza tym szumiało mi w uszach.             - Dlaczego to zrobiłeś? Odbiło ci?! –zapytał jeden z głosów.             - Musiałem. – powiedział drugi. Byłam pewna, że należy do mojego ojca.             - Musiałeś?! Mogłeś ją zabić! – krzyknął ten pierwszy. Wydawało mi się, ze to Dart.             - Nie mógł jej zabić takim uderzeniem. – wtrącił trzeci głos - Co najwyżej ogłuszyć na kilka dni.             - Wszystko jedno. Ale jaki ojciec tak traktuje własne dzieci? – powiedział już spokojniej Dart. Dobre pytanie. Też bym je zadała, gdybym mogła.             - Nie rozumiesz. – westchną król – Musiałem bo… - reszty już nie usłyszałam. Chociaż bardzo chciałam powstrzymać nachodzącą mnie słabość, nie potrafiłam. Znów pojawiła się ciemność.             Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie okna. Ile c

Rozdział XXXV - ostatni

Od kiedy pogodziłam się z ojcem, minął miesiąc. W czasie, gdy jeszcze nie mogłam wstawać z łóżka, często do mnie przychodził. Rozmawialiśmy godzinami, nadrabialiśmy stracony czas, ale nigdy nie wracaliśmy do przepowiedni. Było, minęło. Oboje nie chcieliśmy do tego wracać. Równie często jak król, przesiadywał u mnie Dart. Spędzaliśmy czas na poznawaniu się, rozmowach, nauce. Sala balowa została wysprzątana i wyremontowana. Teraz wygląda zupełnie inaczej. Zniknęły wszystkie przedmioty, które w jakikolwiek sposób kojarzyłyby się z tamtym dniem. Król pozbył się zwłaszcza fortepianu, przez który omal nie zginęłam. I dobrze. Chyba już nigdy nie zbliżę się do tego instrumentu. Kaslar powoli leczył mnie magią, dlatego złamania szybciej się zagoiły. Jeszcze trochę kulałam i nie mogłam wykonywać gwałtownych ruchów, ale przynajmniej chodziłam. Całymi dniami przechadzałam się po zamku i ogrodach, ciesząc się, że skończyło się to tak, a nie inaczej. Wdychałam świeże powietrze i podziwiała

Rozdział XXXIV

Kiedy się ocknęłam, wcale nie było po wszystkim. To nie był żaden koszmar, to działo się naprawdę. A ja leżałam pod czymś czarnym i bardzo ciężkim. Nie mogłam się poruszyć. Po krótkiej chwili, spostrzegłam, że zostałam przygnieciona fortepianem. Musiałam się stąd wydostać. Znów zalała mnie ta fala bezsilności. Nienawidziłam tego uczucia. Gdzie się podziali Kaslar i Ramalan? Czyżby im też coś się stało? Koniec miał rację. Zabiłam ich wszystkich, tylko przez swój upór. Straszliwie bolała mnie głowa. Nie mogłam ruszać nogami. Co gdybym tak po prostu się poddała? Co gdybym nie walczyła? Nie, przestań – powiedziałam sobie. Powoli uniosłam się na łokciach. Spróbowałam ocenić sytuację. Gdybym się postarała, może udałoby mi się wydostać spod tego fortepianu. Zebrałam wszystkie siły, skoncentrowałam myśli i wyobraziłam sobie jak instrument szybuje wprost na Lorda Fino. I tak się stało. Ale on zdążył się odsunąć. Chciałam wstać, ale nie dałam rady. Dalej nie mogłam ruszać prawą nogą.