Przejdź do głównej zawartości

Rozdział XXVI


            - Naprawdę? – Tak, wiem, że to najgłupsze pytanie jakie mogłam zadać, ale w tamtej chwili byłam taka szczęśliwa, że nie myślałam, co mówię.
            - Tak, naprawdę. – On się chyba tym nie przejmował. – Wiem, że może trudno ci w to uwierzyć, bo tak jak mówiłem wcześniej znamy się dopiero tydzień i wiem, że… - Ale ja już nie chciałam słuchać, co on wie. Chciałam się tylko cieszyć tą chwilą, więc zrobiłam jedyne co przyszło mi do głowy i co mogło przedłużyć ten magiczny moment – pocałowałam go. Nie wahał się ani chwili, odwzajemnił mój pocałunek. W tamtej chwili byłam najszczęśliwszą dziewczyna na świcie. Chciałam żeby tak pozostało na zawsze. Tylko ja i on. Ale nic nie trwa wiecznie.
            Ktoś zapukał do drzwi. Oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni.
- Świetne wyczucie czasu, Wasza Wysokość. – Nie mogłam się powstrzymać od sarkazmu.
            - Przepraszam. Nie chciałem przeszkadzać. – powiedział i uśmiechnął się przepraszająco.
- Och, dopra…
- Nie szkodzi. – wciął się Dart. Posłał mi złe spojrzenie. – O co chodzi?
- No więc Arsejo, przespałaś jeden dzień, więc do balu zostały tylko trzy. Za pół godziny zaczynasz lekcje. Musisz się jeszcze wiele nauczyć, a czasu coraz mniej. Najpierw trochę potańczysz, a później pójdziesz do Aurory. Ona ci powie co na dzisiaj zaplanowała. Przyjdź do mnie wieczorem. Powiem ci jakie lekcje będziesz miała jutro. Do zobaczenia. – powiedział i wyszedł.
- Czy tak będzie już zawsze? – zapytałam.
- Co będzie zawsze?
- No, czy on będzie mnie traktował jakbym, no nie wiem, była ścianą albo coś?
- Ścianą? – zapytał z uśmiechem.
- Hej, to nie jest śmieszne. – udałam, że jestem zła.
- A właśnie, że jest. – teraz śmiał się już na całego.
- Wiesz o co mi chodzi. „Zrób to, zrób tamto, idź tam, a nie bo tam. Nie, nie dam ci nic powiedzieć, bo jesteś tylko ścianą, która przecież nie ma nic do powiedzenia, a nawet jeślibyś miała, to i tak nie dam ci nic powiedzieć, bo jest tylko nieważną, nic nieznacząca ścianą.” Nikogo nie obchodzi, że ściana tak naprawdę znaczy bardzo wiele, bo na przykład podtrzymuje cały budynek. Gdyby zabrakło jednej „nic nieznaczącej ściany”…
- Tak wiem, co by się stało. Wiem, że cię to boli, ale on już po prostu taki jest. Musisz się przyzwyczaić. – powiedział.
- Nie, nie jest taki. Dla ciebie jest całkiem miły. – powiedziałam z goryczą.
- Och, chodź tu. – pociągnął mnie w swoją stronę i pocałował. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko wokół zniknęło. Znów byłam tylko ja i on i tak jak poprzednio chciałam żeby tak zostało już na zawsze. I tak jak wcześniej, wiedziałam, że cudowne chwile nie trwają wiecznie. Takie już niestety są.
I ta też taka była. Dart odsunął mnie od siebie.
- Musimy iść na lekcje. Na twoje szczęście pierwsza jest ze mną.
- Dobra. To ja założę jakąś wielką, niewygodną sukienkę i zaraz przyjdę. – uśmiechnęłam się.
- Czekam w Sali Balowej. – powiedział i poszedł.
Odświeżyłam się trochę, a następnie włożyłam długą, dopasowaną w tali, a rozkloszowaną niżej suknię. Była koloru głębokiego fioletu i miała małe, fioletowe perełki wzdłuż gorsetu.
Spojrzałam na zegarek. Kurczę, byłam spóźniona. Jak zawsze. Pobiegłam tam jak najszybciej.


Lekcja przebiegała dość spokojnie. Dart z dumą stwierdził, że jeszcze jedna lekcja i będę już umiała tego walca, menueta czy co ja tam tańczę. Oczywiście powiedział czego mnie uczy, ale z moją pamięcią do tego typu rzeczy nie jest najlepiej.
- Nie przejmuj się królem. – powiedział na koniec, kiedy już miałam iść na spotkanie z Aurorą. – Skoro tak się zachowuję, musi mieć jakiś powód. Pewnie jeszcze tego nie wiesz, ale w naszym wymiarze nic nie dzieje się przypadkowo. – I wyszedł, zostawiając mnie samą z masą pytań. Coś wiedział i najwyraźniej nie miał najmniejszego zamiaru mi powiedzieć.


Przez kolejną godzinę czy dwie miałam biegać po zamku z mapą, na której były narysowane jakieś dziwne, kolorowe punkciki, krzyżyki i linie. Bibliotekarka pokazała się tylko na chwilę w swojej długiej sukni i ze stoperem w ręku. Wręczyła mi mapę i powiedziała, że będzie na mnie czekać na mecie, która jest oznaczona zielonym krzyżykiem.
- A i masz zaliczyć wszystkie miejsca oznaczone czerwonymi kropkami i unikać wszystkiego co jest koloru niebieskiego. I nie próbuj oszukiwać. Start – krzyknęła na odchodnym.
„Ach, łatwizna.” – pomyślałam i ruszyłam przed siebie. Ale po jakimś czasie ledwo trzymałam się na nogach, a nie przeszłam nawet połowy. Wszędzie tam, gdzie było coś niebieskiego, zastałam zasadzki. Raz weszłam w pułapkę na myszy, potem omal nie wylała mi się na głowę farba – w ostatniej chwili zobaczyłam sznurek.
- Dobra, to chyba nie będzie takie łatwe. – mruknęłam do siebie.
- A co ty myślałaś? – usłyszałam głos Aurory w głowie. – Do roboty. Łazisz już godzinę, a nawet do połowy nie doszłaś.
Nawet nie miałam pojęcia, że ten zamek ma tyle zakamarków. Co drugie drzwi to było tajne przejście, co trzeci obraz to jakaś skrytka, a i wiele ścian odsuwało się, gdy przez przypadek wcisnęłam jakiś ukryty guzik, przesunęłam donicę albo coś takiego. Były tez takie przejścia, które otwierały się, gdy wypowiedziałam jakieś „magiczne” słowo. Coś w stylu „sezamie, otwórz się”, tylko o wiele trudniejsze. Nie myślcie, że znałam te słowa: one pojawiały się na mapie, gdy tylko były mi potrzebne. Zaraz po tym jak na nie spojrzała, na powrót znikały.
W końcu dotarłam na „metę”. Ale gdy już to zrobiłam, musiałam usiąść, żeby się nie przewrócić.
- Dwie godziny, czterdzieści dwie minuty i osiemnaście sekund. Mogłabym podać ci jeszcze setne, ale pewnie i tak ci się to do niczego nie przyda. Słabo. Nawet jak na pierwszy raz. Ale gratuluję, że nie jesteś cała w farbie, tak jak ja, kiedy robiłam to po raz pierwszy. – roześmiała się. Ja też bym chętnie to zrobiła, ale nie miałam na to siły.
- Dzięki. – wydusiłam z siebie. – Ty też biegałaś z mapą i szukałaś…
- Tak. – przerwała mi. – Wiem o co zaraz zapytasz. Nie, nie możesz iść odpocząć. Mam dla ciebie kilka istotnych wskazówek. Chodź do biblioteki. – powiedziała i poszła.
Podniosłam się z trudem i poszłam za nią. Mogłaby już sobie odpuścić dzisiaj to czytanie w myślach.
- Cześć. – Na korytarzu zaczepił mnie Kaslar. – Wpadnij do mnie potem. – Chyba zobaczył jak wyglądam, bo dodał. – Jeśli dasz radę.
- Dobra. – powiedziałam nieco urażona.
W bibliotece Aurora już na mnie czekała. Jak ta kobieta może tak szybko chodzić i w ogóle nie być zmęczona?
- No więc słuchaj. Nie mamy wiele czasu, bo sporo zajęło ci łażenie po korytarzach. A potem masz iść do…
- Tak wiem. Spotkałam Kaslara po drodze. – powiedziałam.

Bibliotekarka powiedziała mi jak mogę kontrolować myśli swoje i innych. Pokazała jak zamknąć swój umysł przed wrogiem i jak „wejść” do czyjegoś umysłu. Jak się okazało, to też wcale nie było łatwe.
- Możesz sobie dzisiaj poćwiczyć, bo nie mamy już czasu. Jutro dokończymy. Do zobaczenia. – I jak wszyscy inni tutaj zajęła się swoimi sprawami, zostawiając mnie samą.




Przepraszam za moją nieobecność. Szkoła, święta itd. Mam nadzieję, ze rozumiecie.
Zaległości na waszych blogach po nadrabiam w ciągu najbliższych dwóch tygodni. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Liczę na szczere opinie. Jeśli są jakieś błędy, to piszcie, bo chciałabym wiedzieć, czy coś jest nie tak. Sprawdzałam parę razy, ale wiadomo, nie zawsze wszystko się wyłapie.


Komentarze

  1. Sory, że nie komentowałam, ale chce, zebyś wiedziała, ze śledziłam wszystko na telefonie i nie miałam zbytniej mozliwosci skomentowac za co przepraszam, ciesze sie, że wróciłaś i uważam, ze ten rozdział jest genialny zresztą jak każdy twój, bardzo fajnie piszesz. zyczę powodzenia w dalszym pisaniu :)
    Ps: U mnie pojawił się nowy rozdział, nie wiem czy zauważyłaś kiedy spamowałaś, ale byłoby miło gdybyś przeczytała i również wyraziła swoją opinię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Widziałam, że jest nowy u ciebie, ale mam kilka zaległych notek i obiecuję w końcu przeczytam i skomentuję.

      Usuń
    2. Czemu napisałaś mi tak późno, że jest nowy... :(
      Jak się spodziewałam, ściana była super. Poza tym to znalazłam tylko jedną literówkę... ale nie pamiętam gdzie. To dobrze, że Dart wspiera Arseję, bo później się to przyda, skoro są samotnie słabi, a razem niepokonani. Tutaj naszła mnie kolejna myśl... Jakie moce ma Dart?
      Szkoda, że do balu tak mało czasu, ale jestem ciekawa spisków lorda Fino, bo przecież on się pojawił.

      Usuń
    3. To teraz na mnie? Powiadomiłam cię na blogu już wczoraj. :)
      Może przeczytam potem jeszcze raz, to poprawię.
      Jakie moce ma Dart? Pewnie wkrótce się dowiecie. :)
      Pojawi się, pojawi. Jeszce trochę. :)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  2. Kolejny niezły rozdział.Szkoda,że trzeba czekać z następnym do 31 maja :(
    Bo ja to bym już pochłonęła całą książkę :)
    Ciekawy ten Kaslar ,wydaje mi się ,że tutaj,gdy zaczepił Julię, nie był już taki nie miły, chodź zobaczę jak akcja potoczy się dalej.Oczywiście kibicuję Julii (chyba wolę ją tak nazywać) i Dart'owi :)
    Pozdrawiam,Magda :)
    ps. Dziękuję za komentarz na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam twoje komentarze i cały czas się szczerzę do monitora. Bardzo się cieszę z nowego czytelnika i że ci się podoba.
      Nowy raczej pojawi się przed 31 maja. To tylko taka ostateczna data. Wolę podać ta jak najdalszą, bo nie wiem czy będę miał czas i wenę, a nie chcę zawieść.
      Nazywaj jak chcesz (po to ma trzy imiona :D). Kaslar nie jest niemiły, on jest po prostu bardzo pewny siebie. :)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Nareszcie się pocałowali! W końcu po tylu miesiącach oczekiwań :D.
    Lubie tą parę, są świetni. Nadal zastanawiam się daczego ojciec Arsei jest taki na nią zły. Z rozmowy z Dartem wynika, że musi mieć do tego powód, ale jaki?
    Aurora dała jej ciekawe zadanie. Musiało być trudne patrząc na to, jak ciężko radziła sobie Arseja, ale niespodziewałam się tego, że to samo zadanie robiła Aurora. To jest jakiś test sprawdzający, czy coś?
    Rozdział mi się bardzo podobał! Jest, jak zawsze ciekawy, tylko krótki :D ( Wiem zaraz powiesz, że u mnie też są krótkie xd ). Czekam z wieelką niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!
    Amy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwości, dowiesz się, dowiesz. :)
      Możliwe, że coś w tym rodzaju.
      Cieszę się, że ci się podobał.
      Nie marudź mi tu. :) I tak jest ponad moją normę. :)

      Usuń
  4. Ohohoh, ostatnio cierpię na jakiś niedobór romansów, ale na szczęście częściowo zaspokajasz mój głód w tej materii :D Jejku, jak ja się cieszę! Już od dawna zacierałam rączki, ale to już Ci chyba ostatnio mówiłam :D
    No właśnie, ja mnie też mocno nurtuje ta kwestia, czemu król jest dla niej taki oschły, ale wiadomo, cierpliwość jest cnotą, więc poczekam na wyjaśnienie.
    Ale widzę dodatkowo, że w następnym rozdziale mogę spodziewać się Kaslara! :D Ostatnim razem okropnie mi się podobał, więc naprawdę nie mogę się doczekać :D A do 31 maja tak daleko, chlip chlip D:
    Arseja dostała ciekawe zadanie, nie powiem, że nie - tym bardziej ciekawe, że Aurora wcześniej sama je robiła. Jaki był, tak właściwie, jego cel? Zwykłe rozwinięcie obserwacji (żeby np. unikać pułapek) kiedy jest się zajętym czymś innym, czy może miało ono na celu coś jeszcze?
    Jedna moja uwaga:
    " - Hej, to nie jest śmieszne. – udałam, że jestem zła.
    - A właśnie, że jest. – teraz śmiał się już na całego."
    To jest sprawa kosmetyczna, ale uznałam, że powiem, to może Ci się przyda. Jeśli masz takie wypowiedzi, jak powyżej (pierwsze słowo po drugim myślniku nie odnosi się do czynności mówienia, czy wyrażania kwestii napisanej wcześniej), to to słowo powinno być napisane z wielkiej litery, a wypowiedź przed nim zakończona kropką (to jest u Ciebie okej). Powinno być: "- A właśnie, że jest. – Teraz śmiał się już na całego."
    Z kolei jeśli pierwsze słowo po drugim myślniku odnosi się do wypowiadania wcześniejszej wypowiedzi (np. rzekłam, odpowiedziałam itp.), to powinno ono być z małej, a z kolei wcześniejsza wypowiedź nie powinna mieć kropki na końcu: "- A właśnie, że jest – zaśmiał się już teraz na całego."
    Wiadomo, jakiś wielki błąd to nie jest, tylko bardziej techniczna sprawa :)
    A podsumowując, to rozdział bardzo dobry :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogę zaspokoić twój głód. :D
      Ja myślę, że za jakieś 10 rozdziałów się wyjaśni. :)
      No jakiś tam na pewno był. To też się wyjaśni.
      Dziękuję za uwagę. Czytałam już o tym gdzieś, ale ciągle zapominam. Już nawet z przecinkami mi lepiej idzie, niż z tym. :)
      Dziękuję bardzo.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  5. Nie wiem, co powiedzieć... Lubię Twój styl, ale to... Czegoś wyraźnie tu zabrakowało. (Robię się marudna na starość i odrobinę zbyt wymagająca, choć zdaję sobie sprawę, że sama piszę dosć mizernie.) Niby takie małe, nieistotne i nieuchwytne, ale dla mnie psuje efekt :( Gdyby nie to, byłoby świetne. Wyłapałam dwie omyłki (nie te końcówki w wyrazach, co trzeba). Mimo wszystko plus za podwójny pocałunek i za "ćwiczenie" Arseji Honoraty Julii [o; Dzięki temu coś się działo.
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Weny. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no wiem, mi tez nie bardzo się podobał ten rozdział, ale musiał być, bo to tylko taki przejściowy. Kolejny tez pewnie taki będzie.
      Ach te końcówki, ciągle je gubię, a jak sprawdzam rozdział, to nie mogę tego wyłapać.
      Dziękuję bardzo.

      Usuń
  6. Hej
    Cieszę się bardzo, że dodałaś nowy rozdział.
    Jak zwykle był świetny.
    Szkoda, że krótki, ale trudno.
    Rozumiem Cię. Miałam egzaminy teraz i też zero czasu dla siebie. Ale na szczęście już po jeszcze tylko trzeba powalczyć o ocenki.
    Pocałunek awww
    Nie mogę doczekać cię next
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, czekam oczywiście na następne! :)

    endrie-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. jest trochę literówek, ale nic się nie martw. te małe chochliki i tak jakimś cudem się pojawiają, nawet po setnym sprawdzeniu rozdziału.
    moja Droga! nie zamierzam tutaj snuć wniosków na temat Darta bo oczywiście je znasz. :)
    a co do ojca A. tak sobie myślę, że on nie jest złym człowiekiem. może jest po prostu nieprzyzwyczajony do posiadania córki? dobra, to trochę głupia teoria, ale lubię króla i będę za niego dzielnie walczyć.
    z niecierpliwością czekam na bal! i na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż jedna osoba nie uważa króla za potwora. :)
      Cieszę się, ze ci się podoba.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Rzeczywiście nie było Ciebie długo ,aoe każdy ma jakieś zajęcia.
      Ja ostatnio też mniej regularnie dodaję rozdziały na moim blogu.
      Co do króla... To prawie wszyscy opiekunowie tej płci mają takie poglądy na świat....
      Np. Zrób to i tamto idź tam i siam
      Takie życie =)
      Czekam na kolejny przejaw Twojej weny (czytaj-rozdzialik)
      Sweet Berry :>

      Usuń
  9. Strasznie wciągające są Twoje opowiadania!^^

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XXV

Leżałam na jakimś łóżku. Spróbowałam otworzyć oczy, ale powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Słyszałam jakieś głosy, jednak wszystko było takie przytłumione. Poza tym szumiało mi w uszach.             - Dlaczego to zrobiłeś? Odbiło ci?! –zapytał jeden z głosów.             - Musiałem. – powiedział drugi. Byłam pewna, że należy do mojego ojca.             - Musiałeś?! Mogłeś ją zabić! – krzyknął ten pierwszy. Wydawało mi się, ze to Dart.             - Nie mógł jej zabić takim uderzeniem. – wtrącił trzeci głos - Co najwyżej ogłuszyć na kilka dni.             - Wszystko jedno. Ale jaki ojciec tak traktuje własne dzieci? – powiedział już spokojniej Dart. Dobre pytanie. Też bym je zadała, gdybym mogła.             - Nie rozumiesz. – westchną król – Musiałem bo… - reszty już nie usłyszałam. Chociaż bardzo chciałam powstrzymać nachodzącą mnie słabość, nie potrafiłam. Znów pojawiła się ciemność.             Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie okna. Ile c

Rozdział XXXV - ostatni

Od kiedy pogodziłam się z ojcem, minął miesiąc. W czasie, gdy jeszcze nie mogłam wstawać z łóżka, często do mnie przychodził. Rozmawialiśmy godzinami, nadrabialiśmy stracony czas, ale nigdy nie wracaliśmy do przepowiedni. Było, minęło. Oboje nie chcieliśmy do tego wracać. Równie często jak król, przesiadywał u mnie Dart. Spędzaliśmy czas na poznawaniu się, rozmowach, nauce. Sala balowa została wysprzątana i wyremontowana. Teraz wygląda zupełnie inaczej. Zniknęły wszystkie przedmioty, które w jakikolwiek sposób kojarzyłyby się z tamtym dniem. Król pozbył się zwłaszcza fortepianu, przez który omal nie zginęłam. I dobrze. Chyba już nigdy nie zbliżę się do tego instrumentu. Kaslar powoli leczył mnie magią, dlatego złamania szybciej się zagoiły. Jeszcze trochę kulałam i nie mogłam wykonywać gwałtownych ruchów, ale przynajmniej chodziłam. Całymi dniami przechadzałam się po zamku i ogrodach, ciesząc się, że skończyło się to tak, a nie inaczej. Wdychałam świeże powietrze i podziwiała

Rozdział XXXIV

Kiedy się ocknęłam, wcale nie było po wszystkim. To nie był żaden koszmar, to działo się naprawdę. A ja leżałam pod czymś czarnym i bardzo ciężkim. Nie mogłam się poruszyć. Po krótkiej chwili, spostrzegłam, że zostałam przygnieciona fortepianem. Musiałam się stąd wydostać. Znów zalała mnie ta fala bezsilności. Nienawidziłam tego uczucia. Gdzie się podziali Kaslar i Ramalan? Czyżby im też coś się stało? Koniec miał rację. Zabiłam ich wszystkich, tylko przez swój upór. Straszliwie bolała mnie głowa. Nie mogłam ruszać nogami. Co gdybym tak po prostu się poddała? Co gdybym nie walczyła? Nie, przestań – powiedziałam sobie. Powoli uniosłam się na łokciach. Spróbowałam ocenić sytuację. Gdybym się postarała, może udałoby mi się wydostać spod tego fortepianu. Zebrałam wszystkie siły, skoncentrowałam myśli i wyobraziłam sobie jak instrument szybuje wprost na Lorda Fino. I tak się stało. Ale on zdążył się odsunąć. Chciałam wstać, ale nie dałam rady. Dalej nie mogłam ruszać prawą nogą.