Przejdź do głównej zawartości

Rozdział VI



I rozdział szósty. Dziękuję wam, że jesteście i czytacie.Nie wiem co więcej napisać.
Więc miłej lektury.
________________________________________



W pierwszej chwili myślałam, że uderzyłam się w głowę i mam jakieś omamy, albo, że to wszystko mi się przyśniło. Bo za tymi krzakami był - jakby to powiedzieć - zupełnie inny świat. Nigdy wcześniej nie wchodziłam w te zarośla, bo niby po co? Do niedawna bałam się nawet obok nich przechodzić. Zawsze przebiegałam, Tata kiedyś powiedział, że w takich miejscach mieszkają czarownice. Oczywiście dawno już przestałam w to wierzyć. Potem jednak pojawiły się nowe obawy.

            Widziałam ten świat jak przez mglę. Wieżowce, domki, bloki, sklepy. Wszystko półokrągłe. Nie było tam żadnych kantów. Parki, sady, klomby. Świeciły się i migotały jakby ktoś posypał je brokatem. Niesamowity widok. Nie mogłam wręcz oderwać oczu.

- Przyzwyczajaj się. – powiedział chłopak. Dopiero zauważyłam, że on też tu jest. – Niedługo to będzie twój dom.

- Co ty bredzisz?! – krzyknęłam.

- Spokojnie. Nie krzycz. – próbował mnie uspokoić.

- Jak mam nie krzyczeć? – powiedziałam już trochę spokojniej. – W jednej chwili jestem pięć metrów od domu, a w drugiej siedzę w jakiejś mgle w zupełnie innym świecie. Nie wiem jak mnie tu zabrałeś i po co. Więc albo odstaw mnie z powrotem do mojego świata albo wyjaśnij mi o co w tym wszystkim chodzi.

- Spokojnie. Nic ci nie będzie. – powiedział. – To prawda jesteś w innym wymiarze. I tak jak wcześniej wspomniałem niedługo będziesz tu mieszkać. – Chyba zauważył jak kipię ze złości, bo dodał. – Uspokój się i daj mi wytłumaczyć. Przecież żądałaś wyjaśnień.

- Dobrze. – powiedziałam.

-Za kilka dni zajdą w tobie zmiany. Dla waszego wymiaru będą one dziwne. Nawet bardzo. Kiedy to się już stanie, będziesz musiała znaleźć sposób żeby dotrzeć do tego świata. Tylko, że wtedy już nie będzie tej – jak to nazwałaś - mgły.

- To nie możesz ty mnie tu zabrać?

- Nie. Więcej nie mogę ci powiedzieć.

- Ale czekaj. – zawołałam, bo fioletowooki zaczął się rozpływać w powietrzu. – Powiedz mi chociaż jak masz na imię.

- Dart. – powiedział i zniknął. W tym samym momencie wylądowałam w swoim świecie za „słynnymi” krzakami. Rozejrzałam się dookoła i wyszłam. Kamili już nie było. Na szczęście.      Wróciłam do domu i zamknęłam się w swoim pokoju. Pomyślałam, że nie warto tracić czas na rozważanie słów, które usłyszałam od Darta (co to w ogóle za imię?). Włączyłam laptopa i zaczęłam odrabiać lekcje.



Komentarze

  1. Wow. Nie sądziłam, że to będzie fantasty :D No, ale czekam na część kolejną ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam Paula, że gdzieś tu będzie fantastyka.
    Teraz jestem bardziej niecierpliwa kolejnego rozdziału.
    // To Paula wystąpi tam, czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe.. dlaczego ten chłopak powiedział, że to będzie jej przyszły dom? Fajny pomysł z tym innym wymiarem, rozwijasz akcję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że po drodze natknę się na dłuższe rozdziały. ;) Ten jakiś wyjątkowo króciutki. Przydałoby się więcej opisów.
    Ten chłopak najwyraźniej wiedział z kim ma do czynienia. Więc Honoratę czeka jakaś wielka przygoda, mam nadzieję. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XXV

Leżałam na jakimś łóżku. Spróbowałam otworzyć oczy, ale powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Słyszałam jakieś głosy, jednak wszystko było takie przytłumione. Poza tym szumiało mi w uszach.             - Dlaczego to zrobiłeś? Odbiło ci?! –zapytał jeden z głosów.             - Musiałem. – powiedział drugi. Byłam pewna, że należy do mojego ojca.             - Musiałeś?! Mogłeś ją zabić! – krzyknął ten pierwszy. Wydawało mi się, ze to Dart.             - Nie mógł jej zabić takim uderzeniem. – wtrącił trzeci głos - Co najwyżej ogłuszyć na kilka dni.             - Wszystko jedno. Ale jaki ojciec tak traktuje własne dzieci? – powiedział już spokojniej Dart. Dobre pytanie. Też bym je zadała, gdybym mogła.             - Nie rozumiesz. – westchną król – Musiałem bo… - reszty już nie usłyszałam. Chociaż bardzo chciałam powstrzymać nachodzącą mnie słabość, nie potrafiłam. Znów pojawiła się ciemność.             Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie okna. Ile c

Rozdział XXXV - ostatni

Od kiedy pogodziłam się z ojcem, minął miesiąc. W czasie, gdy jeszcze nie mogłam wstawać z łóżka, często do mnie przychodził. Rozmawialiśmy godzinami, nadrabialiśmy stracony czas, ale nigdy nie wracaliśmy do przepowiedni. Było, minęło. Oboje nie chcieliśmy do tego wracać. Równie często jak król, przesiadywał u mnie Dart. Spędzaliśmy czas na poznawaniu się, rozmowach, nauce. Sala balowa została wysprzątana i wyremontowana. Teraz wygląda zupełnie inaczej. Zniknęły wszystkie przedmioty, które w jakikolwiek sposób kojarzyłyby się z tamtym dniem. Król pozbył się zwłaszcza fortepianu, przez który omal nie zginęłam. I dobrze. Chyba już nigdy nie zbliżę się do tego instrumentu. Kaslar powoli leczył mnie magią, dlatego złamania szybciej się zagoiły. Jeszcze trochę kulałam i nie mogłam wykonywać gwałtownych ruchów, ale przynajmniej chodziłam. Całymi dniami przechadzałam się po zamku i ogrodach, ciesząc się, że skończyło się to tak, a nie inaczej. Wdychałam świeże powietrze i podziwiała

Rozdział XXXIV

Kiedy się ocknęłam, wcale nie było po wszystkim. To nie był żaden koszmar, to działo się naprawdę. A ja leżałam pod czymś czarnym i bardzo ciężkim. Nie mogłam się poruszyć. Po krótkiej chwili, spostrzegłam, że zostałam przygnieciona fortepianem. Musiałam się stąd wydostać. Znów zalała mnie ta fala bezsilności. Nienawidziłam tego uczucia. Gdzie się podziali Kaslar i Ramalan? Czyżby im też coś się stało? Koniec miał rację. Zabiłam ich wszystkich, tylko przez swój upór. Straszliwie bolała mnie głowa. Nie mogłam ruszać nogami. Co gdybym tak po prostu się poddała? Co gdybym nie walczyła? Nie, przestań – powiedziałam sobie. Powoli uniosłam się na łokciach. Spróbowałam ocenić sytuację. Gdybym się postarała, może udałoby mi się wydostać spod tego fortepianu. Zebrałam wszystkie siły, skoncentrowałam myśli i wyobraziłam sobie jak instrument szybuje wprost na Lorda Fino. I tak się stało. Ale on zdążył się odsunąć. Chciałam wstać, ale nie dałam rady. Dalej nie mogłam ruszać prawą nogą.