Przejdź do głównej zawartości

Rozdział XI




Rozdział jedenasty na prośbę mojej niecierpliwej przyjaciółki. Gdyby nie ona pewnie jeszcze trochę byście poczekali. Zapraszam do lektury.
I proszę was o komentowanie. Jak pisalam w poprzednim poście, każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Wiecie już, że zasanawiałam się nad zamknięciem bloga, ale zrezygnowałam z tego na prośbę kilku osób. Jednak jeśli przez dluższy czas będzie tak jak teraz, niestety będę musiala to zrobić.

__________________________________________



Kiedy wyszłam przebrana w piżamę i szlafrok, na łóżku siedziała mama. Nie zdziwiłam się na jej widok.

- Gdzie byłaś przez tyle czasu? – zapytała. Zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę nie było mnie ze trzy godziny.

- Odrabiałam lekcje. – odpowiedziałam spokojnie. Mama zdaję się uwierzyła mi, bo przeszła do kolejnego pytania.

-Dlaczego uciekłaś ze szkoły?

- Źle się czułam. – postanowiłam się trzymać tej wersji.

- Nie mogłaś pójść do pielęgniarki? Albo zadzwonić do mnie? – zapytała mama z wyrzutem.

- Nie. – powiedziałam stanowczo.

- Ależ dlaczego? – najwyraźniej ja to rozbawiło.

- Nie mogłam bo to. – powiedziałam i w tym samym momencie zdjęłam kaptur szlafroka. Oczom mamy ukazały się moje fioletowe włosy. Obserwowałam ją dokładnie. Widziałam jak jej duże oczy robią się jeszcze większe, a brwi podjeżdżają do góry. To była normalna reakcja. Ale potem kąciki jej ust podniosły się, a potem śmiała się już na całego. Byłam oszołomiona. Nie mogłam sobie wyobrazić jakim cudem dla kogoś może się  to wydawać śmieszne. Dla mnie to była tragedia.

- Żartujesz?! Kiedy zdążyłaś je przefarbować? I dlaczego akurat fioletowy? – udało się wydusić mamie pomiędzy kolejnymi atakami śmiechu.

- Nie pofarbowałam ich. Same zmieniły kolor. – odpowiedziałam oburzona.

- Julka. Czy ty siebie słyszysz? – śmiała się jeszcze bardziej. W tym momencie do pokoju wpadł ojczym. Widocznie nie mógł już wytrzymać.

- Co się tu dzieje? – ryknął. – Z czego się tak śmiejecie? – i wtedy sam wybuchnął śmiechem. – Boże, Jula. Coś ty zrobiła? A już myślałem, że zwariowałaś Natalio. Dawno się tak nie śmiałaś.

- Miło, że mogłam was rozśmieszyć, ale teraz mam już dość. Moglibyście wyjść z mojego pokoju?

- Ale teraz tak na poważnie Julka. Po co się przefarbowałaś? – zapytała mama, kiedy wreszcie udało jej się uspokoić i kiedy ojczym wyszedł, żeby dalej oglądać swój mecz.

- Już ci mówiłam. Nie przefarbowałam ich.

- No tak same zmieniły kolor. Przecież to nie możliwe. – ciągnęła mama.

- No przecież wiem. Ale tak właśnie jest.

- No, Jula. Powiedz co się stało w ciągu tych kilku dni. – chciała wiedzieć moja rodzicielka. Więc opowiedziałam jej o tym, gdzie zabrał mnie Dart, o tym, co mi się potem przyśniło, o tym,  co się wydarzyło w szkole, o tym,  jak wróciłam do domu i zobaczyłam swoje włosy, o moich poszukiwaniach i w końcu pokazałam jej artykuł o Ognistowłosych. Słuchała mnie uważnie, ale wiedziałam, że nie brała tego na poważnie. W końcu powiedziała:

- Okej. – omal nie wybuchnęła śmiechem. Widziałam z jakim trudem próbowała się od tego powstrzymać.

- Mamo błagam. Nie mów nikomu. Niech to pozostanie między nami. – poprosiłam.

- Zgoda. – powiedziała i wyszła. Miałam nadzieję, że dotrzyma słowa.

            Weszłam pod kołdrę. Nie miałam już ochoty nic czytać. Po prostu zgasiłam lampkę i usnęłam.

Komentarze

  1. Uważam, że ten rozdział jest świetny. Nie przejmuj się, że niewiele osób komentuje, po prostu może niektórzy się nie znają na rzeczy... Są wakacje, powyjeżdżali i może po prostu nie mają na to czasu. A nawet jeśli nie, to olej to. ;)
    Merida

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetnie piszesz, nie rezygnuj z bloga. Może trzeba go trochę zareklamować? Pomogę ci :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne te włoski! Uważam, że rozdział ekstra tylko szkoda, że taki krótki :( A tym, że mało osób komentuje to się nie przejmuj. Odwiedziny cały czas rosną, co oznacza, że ktoś tu zagląda i czyta. Ja też mam mało komentarzy, a jednak piszę nowe części. Głowa do góry! Jak nie piszesz dla internetowych czytelników to pisz to dla siebie! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Musisz trochę poczekać :)
    Porozsyłać linki, a nawet się nie zorientujesz kiedy twój blog zrobi się popularny =)
    Jak widzisz nadrobiłam zaległości ;)
    Strasznie cię przepraszam, ale tak jakoś wyszło...
    A historia robi się coraz ciekawsza. Oby tak dalej!
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Super ! Super ! Super !
    Jest świetny ,czytam z zapałem dalej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech, włosów się nie maluje tylko farbuje. ;)
    Ale rozdział spoko Tylko dziwi mnie reakcja matki Honoraty i jej ojczyma... Moja mama to by chyba mnie zabiła, ale w żadnym wypadku by się nie śmiała. XD A skoro ten ojczym był taki surowy to rzeczywiście dziwne. No ale cóż. ;)
    Aaa i jeszcze co do reakcji na powiedzenie prawdy przez Honoratę, to moja mama by się raczej przejęła, że mam coś z głową. XD No ale nie każdy rodzic jest taki sam. Lecę dalej i chciałam podziękować za komentarze u mnie i przeczytanie całego opowiadania. *o*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XXV

Leżałam na jakimś łóżku. Spróbowałam otworzyć oczy, ale powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Słyszałam jakieś głosy, jednak wszystko było takie przytłumione. Poza tym szumiało mi w uszach.             - Dlaczego to zrobiłeś? Odbiło ci?! –zapytał jeden z głosów.             - Musiałem. – powiedział drugi. Byłam pewna, że należy do mojego ojca.             - Musiałeś?! Mogłeś ją zabić! – krzyknął ten pierwszy. Wydawało mi się, ze to Dart.             - Nie mógł jej zabić takim uderzeniem. – wtrącił trzeci głos - Co najwyżej ogłuszyć na kilka dni.             - Wszystko jedno. Ale jaki ojciec tak traktuje własne dzieci? – powiedział już spokojniej Dart. Dobre pytanie. Też bym je zadała, gdybym mogła.             - Nie rozumiesz. – westchną król – Musiałem bo… - reszty już nie usłyszałam. Chociaż bardzo chciałam powstrzymać nachodzącą mnie słabość, nie potrafiłam. Znów pojawiła się ciemność.             Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie okna. Ile c

Rozdział XXXV - ostatni

Od kiedy pogodziłam się z ojcem, minął miesiąc. W czasie, gdy jeszcze nie mogłam wstawać z łóżka, często do mnie przychodził. Rozmawialiśmy godzinami, nadrabialiśmy stracony czas, ale nigdy nie wracaliśmy do przepowiedni. Było, minęło. Oboje nie chcieliśmy do tego wracać. Równie często jak król, przesiadywał u mnie Dart. Spędzaliśmy czas na poznawaniu się, rozmowach, nauce. Sala balowa została wysprzątana i wyremontowana. Teraz wygląda zupełnie inaczej. Zniknęły wszystkie przedmioty, które w jakikolwiek sposób kojarzyłyby się z tamtym dniem. Król pozbył się zwłaszcza fortepianu, przez który omal nie zginęłam. I dobrze. Chyba już nigdy nie zbliżę się do tego instrumentu. Kaslar powoli leczył mnie magią, dlatego złamania szybciej się zagoiły. Jeszcze trochę kulałam i nie mogłam wykonywać gwałtownych ruchów, ale przynajmniej chodziłam. Całymi dniami przechadzałam się po zamku i ogrodach, ciesząc się, że skończyło się to tak, a nie inaczej. Wdychałam świeże powietrze i podziwiała

Rozdział XXXIV

Kiedy się ocknęłam, wcale nie było po wszystkim. To nie był żaden koszmar, to działo się naprawdę. A ja leżałam pod czymś czarnym i bardzo ciężkim. Nie mogłam się poruszyć. Po krótkiej chwili, spostrzegłam, że zostałam przygnieciona fortepianem. Musiałam się stąd wydostać. Znów zalała mnie ta fala bezsilności. Nienawidziłam tego uczucia. Gdzie się podziali Kaslar i Ramalan? Czyżby im też coś się stało? Koniec miał rację. Zabiłam ich wszystkich, tylko przez swój upór. Straszliwie bolała mnie głowa. Nie mogłam ruszać nogami. Co gdybym tak po prostu się poddała? Co gdybym nie walczyła? Nie, przestań – powiedziałam sobie. Powoli uniosłam się na łokciach. Spróbowałam ocenić sytuację. Gdybym się postarała, może udałoby mi się wydostać spod tego fortepianu. Zebrałam wszystkie siły, skoncentrowałam myśli i wyobraziłam sobie jak instrument szybuje wprost na Lorda Fino. I tak się stało. Ale on zdążył się odsunąć. Chciałam wstać, ale nie dałam rady. Dalej nie mogłam ruszać prawą nogą.