Przejdź do głównej zawartości

Rozdział XXX

Byłam oszołomiona swoim odkryciem. Myślałam o tym przez resztę balu. Po naszym tańcu, goście odeszli od stołów i zaczęli się bawić. Niektórzy tańczyli, inni rozeszli się po zamku, a inni po ogrodach. Ja natomiast zostałam na parkiecie, by być porywaną do tańca przez kolejne osoby. Dowiedziałam się, że na bal przyszły głównie jakieś ważne osobistości, ale także niektórzy mieszczanie. Ktoś mi powiedział, że na bal mógł przyjść każdy, kogo było stać na eleganckie i niepowtarzalne ubranie.
Trochę przed północą podano kolejne danie. Przybyli znów zgromadzili się przy stołach by zjeść oraz porozmawiać. Król i Dart także usiedli na swoich miejscach.
- Jak ci mija wieczór? – zapytał ojciec. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że pytanie było skierowane do mnie.
- Dobrze, dziękuję. – Zmusiłam się do uśmiechu. – A tobie?
- Wspaniale się bawię. – Udało mi się odwrócić od siebie jego uwagę. – A ty? - Zwrócił się do Darta, ale jego już nie było. Gdzie mógł się podziać? – zadałam sobie pytanie – Przecież za chwilę pokaz fajerwerków. Spojrzałam na złoty zegar wiszący na przeciwległej ścianie. Wskazywał za pięć dwunastą. Ojciec już wstał by wznieść kolejny toast i wzrokiem ponaglał mnie bym też to zrobiła. Podniosłam się, ale nogi poniosły mnie dalej. Cały czas słyszałam głos tamtego mężczyzny. Spotkajmy się tutaj o północy. Musiałam wiedzieć, co knują.
- Zróbcie to beze mnie – powiedziałam do króla i wyszłam z sali. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to niezbyt odpowiedzialne, bo takie były moje obowiązki, ale niestety nie mogłam się rozdwoić. W tej chwili pomyślałam sobie, że mogłabym czytać w myślach, ale to tak nie działało. Musiałam widzieć daną osobę, a poza tym nie mogłam wejść do umysłu dwóm osobom naraz.
Szłam najszybciej jak tylko mogłam, ale ani pantofle ani suknia mi tego nie ułatwiały.  W pewnym momencie omal się nie przewróciłam, ale ktoś mnie złapał. Mężczyzna miał na sobie zbyt dużą bluzę z kapturem, który przesłaniał mu niemal całą twarz. Od razu domyśliłam się, że nie jest stąd. Ale skoro nie z Fiortlandu, to skąd?
- Dziękuję – powiedziałam, kiedy już odzyskałam równowagę.
 Kim jesteś? – zapytał nieznajomy. Definitywnie nie był stąd.
- A ty kim jesteś? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Czułam, że nie mogę mu ufać. Czułam, że doskonale wie kim jestem, że tylko się zgrywa. Biła od niego jakaś dziwna siła. A może popadałam w paranoję? Może gdyby odsłonił ten kaptur, gdybym wiedziała z kim rozmawiam…
- Jestem gościem w tym pałacu. Wędrowcem, zmierzającym do celu.
- Jak ci na imię? – Nie znosiłam zagadek ani sekretów, a on ewidentnie coś ukrywał.
- Na imię mi Koniec.
- Przyszedłeś tu na bal? – Postanowiłam go co nieco wypytać. Mimo iż zdradził mi swoje „imię”, nie ufałam mu. Były takie osoby, które od razu wzbudzały zaufanie, mimo iż potem nie okazywały się go godne, ale on do nich nie należał.
- Tak.
- W takim razie, dlaczego chodzisz po całym pałacu, zamiast się bawić?
- Czy o coś mnie podejrzewasz, wasza wysokość?
- Nie, po prostu zapytałam. Przepraszam śpieszę się. – Zupełnie zapomniałam po co wyszłam z balu. Wyminęłam Koniec i poszłam w stronę tunelu, w którym ostatnio widziałam Darta.

Nie było ich tam. Spóźniłam się, albo nie odbyli tej rozmowy. Chociaż na to drugie nawet nie liczyłam. Może Dart powiedział temu drugiemu mężczyźnie, że wszystko słyszałam i przenieśli spotkanie w inne miejsce.
A właściwie to dlaczego mi tak na tym zależało? Dart zdradził i już tego nie odwróci. Ja też nie mogę nic z tym zrobić. Stało się i już. Najchętniej uciekłabym z tego świata i wróciła z powrotem do szkoły. No właśnie. Szkoła, mama, Jacek, Jagoda i Paula. Zupełnie o nich zapomniałam. Byłam tak zajęta tym wszystkim, że nie miałam nawet czasu ani siły żeby o nich chociaż pomyśleć. Musieli się o mnie strasznie martwić. Może i zostawiłam jakąś tam kartkę, ale nie było mnie już półtora tygodnia. Myślałam, że załatwię ta sprawę w dwa, trzy dni i będzie po wszystkim. Wrócę do normalnego życia.
Teraz wiedziałam, że nawet jeśli uda mi się wrócić do domu, to nic nie będzie już tak jak dawniej. Nigdy nie zapomnę nikogo, kogo tu spotkam, ani niczego, co tu widziałam. A już w szczególności w niepamięć nie pójdzie ani Dart ani mój ojciec.
Ale czy wrócę? Muszę wypełnić misję, a czas bitwy nie zależy ode mnie. Im szybciej pojawi się Lord Fino, tym szybciej będę mogła zabrać mu Xsilas, o ile w ogóle mi się to uda. A jeśli nie? Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, co się stanie jeśli nie wszystko pójdzie po myśli Mistrza Chorta. Fiortland rozpadnie się na kawałki? A może Fino nim zawładnie?
            Z rozmyślań wyrwał mnie głos Darta. Nawet nie zauważyłam, że wyszłam na zewnątrz.
- Dlaczego nie jesteś na balu?
- A dlaczego ty nie jesteś? – zaatakowałam go. Byłam wściekła, że się na niego natknęłam. Dość już dzisiaj zrobił. A jeszcze bardziej wściekłam się na myśl o tej durnej przepowiedni na Fontannie. Dlaczego nie mogłam tego zrobić sama? Do czego on był mi potrzebny?
- Wyszedłem się przewietrzyć. Jeśli chcesz możemy iść do prywatnych ogrodów, bo tu wszędzie kręcą się ludzie. – Miałam ochotę mu przywalić, ale powstrzymałam się od tego. Musiałam mu jeszcze powiedzieć o tej beznadziejnej przepowiedni, o której nic nie wiedział.
Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić.
- Chodźmy – powiedziałam. – Muszę ci coś powiedzieć.
Przeszliśmy przez pół zamku i wyszliśmy na zewnątrz. Było tu strasznie głośno, ale przynajmniej nie tłoczno. Usiedliśmy na jednej z ławeczek przy wysokim żywopłocie.
- Słucham, co chciałaś mi powiedzieć.
Zebrałam się w sobie. Nie mogłam teraz stchórzyć. Musiał wiedzieć.
- Pamiętasz jak zabrałeś mnie do tego lasu, w którym miałam tą jakby wizję? – zaczęłam.
- Pamietam.
- Tam wydarzyło się coś jeszcze. Nie powiedziałam ci, bo chciałam… właściwie to nie wiem, dlaczego. Ale nie ważne. Zniknąłeś w pewnym momencie, a wszystko wokół zmieniło kolor na fioletowy. Na fontannie zaczęły pojawiać się jakieś litery, a potem ona… tak jakby urosła: byłam przy niej tak mała jak grzybek przy sekwoi.  – Przerwałam na moment. Nie mogłam się zdecydować, czy mam mówić dalej, czy aby na pewno mogę mu ufać. I wtedy odkryłam w sobie jakąś dziwną pewność siebie. Mimo iż tak bardzo mnie zawiódł, nie potrafiłam mu nie ufać. Przypomniałam sobie, co myślałam zaraz po tym jak go tam zobaczyłam. Chciałam mu już nigdy nie zaufać, bo wtedy nie mógłby mnie zranić po raz kolejny, ale tak naprawdę nigdy nie straciłam tego zaufania. Ono było zbyt ważne. I nie chodziło tylko o mnie. Od tego zależało życie wszystkich Ognistowłosych.
Więc z nową siłą dokończyłam opowieść:
- Pojawiły się na niej te słowa:
Arseja i Dart
Osobno Słabi, Razem Niepokonani
Przeznaczeni Sobie Od Chwili Narodzin
Wszystko Jest W Ich Rękach

A potem wszystko zniknęło. – Oczy chłopaka lśniły, a mina mówiła sama za siebie. Wiedział.
- Skąd wiedziałeś?
- Słucham?
- Skąd o tym wiedziałeś?
- Ja… przeżyłem coś podobnego. Właściwie to było to samo, tylko otoczenie miało kolor różowy. – Spuścił głowę. – Przepraszam, że ci nie powiedziałem, ale chyba się bałem, że uznasz mnie za wariata.
Uśmiechnęłam się. Może między nami znów będzie tak jak dawniej. Może uda mi się zapomnieć o tym co zrobił, chociaż… skoro tak postąpił, musiał mieć jakiś powód. Muszę się tylko dowiedzieć jaki. 




Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Przepraszam, że czekaliście tak długo.
Następny rozdział może uda mi się dodać jeszcze w październiku, chociaż nie obiecuję. W tym roku mam tyle pracy, że nie siedzę przy komputerze raz w tygodniu przez godzinę.
Piszcie u kogo z czym zalegam. U niektórych z was, część już czytałam, ale nie miałam czasu skomentować. Przepraszam, zrobię to najszybciej jak się da.

Komentarze

  1. Ojej, nowy rozdział! Bardzo dziękuję za powiadomienie ;)
    Jest dłuższy niż zwykle, więc i tutaj leci duży plus. :3
    Zdecydowanie jeden z najlepszych, opisy czynności bardzo mi się podobały i tak dalej.
    Jednak przejdźmy do fabuły.
    Kim jest Koniec? Jakie sekrety skrywa? No nie mogę się doczekać aż się dowiem. Spodobała mi się jego postać, jest taka tajemnicza i praktycznie nic o niej nie wiem poza tym, że na pewno nie jest stąd. Cóż, jak najbardziej lubię zwroty akcji, więc może Koniec mógłby trochę namieszać? :3
    No i Dart. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Był taki spokojny... jakby nic się nie wydarzyło. Naprawdę mnie to zdziwiło. Jeszcze do tego wiedział o przepowiedni. Ale dlaczego Arseja niby miałaby go uznać za wariata, skoro dziwne rzeczy są tutaj w porządku dziennym? :D
    No cóż, mam nadzieję, że jednak uda ci się szybciej dodać ten rozdział, bo jestem mega ciekawa.
    Zapraszam też na nowość do mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Cieszę się, że ci się podobało.
      Czy dłuższy, to nie wiem, ale okej. :)
      Koniec w sumie nie jest aż taką zagadką, chociaż może. Jeszce się pojawi, także ten. Mam nadzieję, że się do niego nie zrazisz. :)
      Cały Dart. Uważa za dziwne, to co nie dziwne. :D
      Zobaczymy, nie wiem czy będę miała tyle czasu, żeby napisać coś sensownego.
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam.
      PS. Wpadnę do ciebie pewnie w ten weekend.

      Usuń
  2. Jak zawsze świetne.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pfff, zapewne nie spodziewasz się tu długiego komentarza... I tu w sumie masz rację, ale nie zamierzam też pisać czegoś "Fajny rozdział, życzę miłego dnia", bo równie dobrze mogłabym nic nie pisać. :)

    A więc zacznijmy od tego, że części się domyśliłam, ale to też w sumie ( częściowo :) ) twoja zasługa. Jak zawsze czekam na kolejny rozdział, bo ten sprawia, że jestem niezwykle ciekawa kolejnego.
    A skoro Dart uważa, że mogłaby go uznać za wariata... to znaczy, że jej nie ufa! Czy więc, skoro tak, na prawdę coś do niej czuje? Bo ja coś tu podejrzewam, że kłamał od początku, żeby zdobyć jej zaufanie...
    A może po prostu zagubił się w tym wszystkim? "Ma mrok w sercu i nie potrafi się od niego uwolnić..." ( Król Lew cz. 2. ). Ale czy, jeśli to taki akurat przypadek, uda mu się odplątać z tych wszystkich zaplątań labiryntu kłopotów, które na siebie ściągnął?
    A tak poza tym, to już za dużo tych "A", więc zacznę od "B".
    Bardzo mnie cieszy, że ( nareszcie! ) przypomniała sobie o znajomych i rodzinie. Co by na to powiedziała Jagoda, która się pewnie o nią martwi? Czy jej matka nic na prawdę nie podejrzewa? - nie ma jej półtora tygodnia! A ojciec... cóż, jego nie lubię, jakoś tak się składa, że wydał mi się kimś niezbyt... przyjaznym, tak, to chyba najlepsze i najdelikatniejsze określenie.
    Z pewnych powodów, czyli takich, że czas mi się kończy, nie mogę napisać więcej, mimo, że chciałabym to zrobić... Cóż, nie pozostaje mi niczego, oprócz życzenia weny i oczekiwania na kolejny rozdział, więc...
    Pozdrawiam i weny,
    Smoczyca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, zaskoczyłaś mnie tym komentarzem. To do ciebie nie podobne, żeby się tak rozpisywać w komentarzach (bo praca domowa to co innego). :D
      No wiesz, gdybym ci części nie zdradziła to nie wiem czy byś się domyśliła :)
      Ciąg przyczynowo skutkowy (że zacytuję panią D.) :DD
      Tego tak naprawdę nikt nie wie. Bo tak naprawdę nikt nie siedzi w umyśle Darta, nawet ja. :)
      Nie ma mroku! :) Jeśli to akurat taki przypadek, być może uda mu się odplątać z tych wszystkich zaplątań labiryntu kłopotów, które na siebie ściągnął. (Kocham to zdanie). :)
      Daj już spokój z tą Jagodą. Ona ma ważniejsze rzeczy do obmyślenia. :P
      Mogę ukatrupić twoją mamę za to, że akurat wtedy zawołała cię na kolekcję? Nie? No to szkoda. :P
      Dziękuje i pozdrawiam również.

      Usuń
  4. Bardzo fajny rozdział!
    Przepraszam, że komentuję tak późno, ale od czasu, gdy zaczęła się szkoła, nie mam na nic czasu :(
    Widać, że Arseję przygnębiło odkrycie z ostatniego rozdziału, ale równocześnie nadal ufa Dartowi. Więź, która ich łączy, jest bardzo silna.
    Postać Końca jest intrygująca i jestem ciekawa, jak dalej rozwiniesz jej wątek.
    Dart wiedział o przepowiedni? :O Coś mi w nim nie gra. Arseja mu ufa, ale ja nie mogę się do tego zmusić. Cały czas mam wrażenie, że coś przed nami ukrywa.
    Na dzisiaj tyle, bo tradycyjnie nie mam czasu na dłuższy komentarz :(
    Życzę weny (i czasu na pisanie) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać. Doskonale znam to uczucie.
      Masz rację. Jest bardzo, bardzo silna.
      Koniec chyba będzie się teraz przewijał przez każdy rozdział. :)
      Dart ma swoje tajemnice, które może zdradzi a może nie.
      Ja cię nie zmuszam do zaufania mu. :)
      Dziękuję pięknie za znalezienie czasu i komentarz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Komentowałam? Pewnie nie! Bardzo Cię przepraszam! Uwielbiam to opowiadanie ;-) Jeszcze raz przepraszam za zaniedbanie i czekam na nowosć ;-)
    Pozdrawiam ;-)

    [idealny-swiat.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za komentarz. Wpadnę do ciebie pewnie jeszcze w tym tygodniu.

      Usuń
  6. Dziiiwne. Koniec, to takie nic nie znaczące imię. XD Ale w zasadzie, kto zakłopotany czymś innym zwróciłby uwagę na taki szczegół, gdy wpada na Ciebie jeden z gości i tak tajemniczo się przedstawia. Hm~ Kilka psikusów w trakcie balu~ Mwah, już wyobrażam sobie, co by to było gdyby Koniec wkroczył na salę i teatralnie zrzucił kaptur, po czym... Ach! Moja wyobraźnia~ Spokój Darta też jest zastanawiający. No nic to, czekam na dalszy rozwój wydarzeń ^.^ Mam nadzieję, że kolejny rozdział rozwieje jeszcze wiele wątpliwości co do zachowań i w ogóle co do nowych postaci :3
    Czekam niecierpliwie i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam szybko dwa poprzednie rozdziały i oto jestem :)
    Bardzo mi się podobało. I w sumie na tym bym mogła skończyć :P
    No bo co więcej powiedzieć? Poza tym... nie chcę Cię przesłodzić :D

    Tylko o co chodziło Dartowi?

    Pozdrawiam
    Ress

    Zapraszam Cię na Miotłę Czarownicy

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszesz wprost cudownie, z każdym rozdziałem się bardziej wciągałam w Twoją historię :D Mam nadzieję że kolejny rozdział będzie baaardzo szybko :)

    Zapraszam również do siebie: http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XXV

Leżałam na jakimś łóżku. Spróbowałam otworzyć oczy, ale powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Słyszałam jakieś głosy, jednak wszystko było takie przytłumione. Poza tym szumiało mi w uszach.             - Dlaczego to zrobiłeś? Odbiło ci?! –zapytał jeden z głosów.             - Musiałem. – powiedział drugi. Byłam pewna, że należy do mojego ojca.             - Musiałeś?! Mogłeś ją zabić! – krzyknął ten pierwszy. Wydawało mi się, ze to Dart.             - Nie mógł jej zabić takim uderzeniem. – wtrącił trzeci głos - Co najwyżej ogłuszyć na kilka dni.             - Wszystko jedno. Ale jaki ojciec tak traktuje własne dzieci? – powiedział już spokojniej Dart. Dobre pytanie. Też bym je zadała, gdybym mogła.             - Nie rozumiesz. – westchną król – Musiałem bo… - reszty już nie usłyszałam. Chociaż bardzo chciałam powstrzymać nachodzącą mnie słabość, nie potrafiłam. Znów pojawiła się ciemność.             Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie okna. Ile c

Rozdział XXXV - ostatni

Od kiedy pogodziłam się z ojcem, minął miesiąc. W czasie, gdy jeszcze nie mogłam wstawać z łóżka, często do mnie przychodził. Rozmawialiśmy godzinami, nadrabialiśmy stracony czas, ale nigdy nie wracaliśmy do przepowiedni. Było, minęło. Oboje nie chcieliśmy do tego wracać. Równie często jak król, przesiadywał u mnie Dart. Spędzaliśmy czas na poznawaniu się, rozmowach, nauce. Sala balowa została wysprzątana i wyremontowana. Teraz wygląda zupełnie inaczej. Zniknęły wszystkie przedmioty, które w jakikolwiek sposób kojarzyłyby się z tamtym dniem. Król pozbył się zwłaszcza fortepianu, przez który omal nie zginęłam. I dobrze. Chyba już nigdy nie zbliżę się do tego instrumentu. Kaslar powoli leczył mnie magią, dlatego złamania szybciej się zagoiły. Jeszcze trochę kulałam i nie mogłam wykonywać gwałtownych ruchów, ale przynajmniej chodziłam. Całymi dniami przechadzałam się po zamku i ogrodach, ciesząc się, że skończyło się to tak, a nie inaczej. Wdychałam świeże powietrze i podziwiała

Rozdział XXXIV

Kiedy się ocknęłam, wcale nie było po wszystkim. To nie był żaden koszmar, to działo się naprawdę. A ja leżałam pod czymś czarnym i bardzo ciężkim. Nie mogłam się poruszyć. Po krótkiej chwili, spostrzegłam, że zostałam przygnieciona fortepianem. Musiałam się stąd wydostać. Znów zalała mnie ta fala bezsilności. Nienawidziłam tego uczucia. Gdzie się podziali Kaslar i Ramalan? Czyżby im też coś się stało? Koniec miał rację. Zabiłam ich wszystkich, tylko przez swój upór. Straszliwie bolała mnie głowa. Nie mogłam ruszać nogami. Co gdybym tak po prostu się poddała? Co gdybym nie walczyła? Nie, przestań – powiedziałam sobie. Powoli uniosłam się na łokciach. Spróbowałam ocenić sytuację. Gdybym się postarała, może udałoby mi się wydostać spod tego fortepianu. Zebrałam wszystkie siły, skoncentrowałam myśli i wyobraziłam sobie jak instrument szybuje wprost na Lorda Fino. I tak się stało. Ale on zdążył się odsunąć. Chciałam wstać, ale nie dałam rady. Dalej nie mogłam ruszać prawą nogą.