Przejdź do głównej zawartości

Rozdział X

Proszę. Oto kolejny rozdział. 
Proszę was o pozostawianie śladów po sobie w postaci komentarza. Nawet głupie " :) " w komentarzu wiele dla mnie znaczy. Przynajmniej wiem, że ktos to czyta. 
Dziękuję też za miłe komentarze pod ostatnim postem.

Zapraszam was na tego bloga. .:Klik:. Jego właścicielka naprawdę świetnie pisze. 


Zapraszam do lektury.
______________________________


Około trzynastej wróciła Kamila, a potem mama i ojczym. Wszyscy już wiedzieli, że zwiałam ze szkoły.
- Masz szlaban na laptopa na tydzień. – powitała mnie mama. – To, że dobrze się uczysz nie znaczy, że możesz sobie uciekać.
- Rozumiem. – powiedziałam tylko.
- Julka? Co się z tobą dzieje? Normalnie byś się ze mną kłóciła i targowała, a dzisiaj?
- Po prostu nie mam ochoty się dzisiaj kłócić.
- Julio zdejmij kaptur. – wtrącił się ojczym.
- Nie. – zaprzeczyłam stanowczo.
- Honorato. Powiedziałem zdejmij kaptur. Nie życzę sobie abyś chodziła tak po domu. I nie życzę sobie żebyś tak mi odpowiadała. – powiedział tonem, którego nienawidziłam. Wiedziałam, że jeśli się nie wycofam będzie tylko gorzej. Ojczym uważał, że jak przyjmie surowy wyraz twarzy i ten swój ton głosu, to wszyscy będą się go bali i mu ustąpią. Z tym pierwszym miał rację: bałam się go, ale jeśli myślał, że mu to okażę to się mylił.
- To zmień życzenia. – krzyknęłam i pobiegłam na górę. Wzięłam laptopa oraz książki i poszłam do skrytki za schodami. Nie było ciemno, bo tata kiedyś zamontował tam lampę.        
Często tam się chowałam gdy chciałam pobyć w samotności. Tak było i tym razem.
Zamknęłam drzwi od środka otworzyłam książkę od matematyki i włączyłam laptopa. Najpierw chciałam odrobić pracę domowa z lekcji na których byłam. Ledwo uporałam się z matmą, przyszedł mail od Jagody z lekcjami. Kochana Jagoda. Nie zdążyłam nawet poprosić, a ona już mi przysłała cały materiał. Wzięłam się za przepisywanie. Trochę mi to zajęło. Potem jeszcze trochę się uczyłam, bo nie wiedziałam czy pójdę jutro do szkoły.   
            Już miałam zamiar się zbierać, gdy na skrzynkę mailową przyszła jeszcze jedna wiadomość. Zdziwiłam się, bo zwykle nikt do mnie nie pisał tak bez powodu. Chyba, że ten ktoś akurat miał powód. Wiadomość była od Artura. TAK. TEGO Artura. Długo wpatrywałam się w tekst zanim zaczęłam czytać. „Słyszałem, że uciekłaś ze szkoły. Chciałbym wiedzieć dlaczego. Możesz mi powiedzieć? Cos się stało?” – moje zdziwienie rosło z każdym słowem. - Pomyliło ci się coś Artur. – powiedziałam do siebie. – Nie do mnie to powinieneś wysłać. „Pamiętasz co powiedziałaś rok temu? To o przyjaźni. Zrozumiałem o co ci wtedy chodziło. Wiem, że miałaś rację i nadal ją masz omijając mnie szerokim łukiem. Chciałem ci tylko powiedzieć, że wiem, że postąpiłem źle. Zachowałem się jak ostatni idiota i straciłem swoją szansę. Wiem, że czytając to pomyślisz sobie, że najprawdopodobniej wysłałem to do niewłaściwej osoby, ale to nieprawda. To miało być wysłane do ciebie. Do Honoraty Julii. Na koniec chcę cię jeszcze prosić o wybaczenie. Tylko o  to. Mam nadzieję, że możesz to dla mnie zrobić.  Artur”.
            Zatkało mnie. Normalnie mnie zatkało. Nie wiedziałam co mam mu na to odpisać, ale wiedziałam, że coś muszę. „Wybaczyłam ci już tamtego dnia. Julia”. Tylko na tyle potrafiłam się zdobyć. Wciąż coś czułam do Artura, ale to już nie było to samo co kiedyś. Nie wiem dlaczego tak się działo i szczerze mówiąc nie chciałam tego wiedzieć. Nie miałam siły się już nad tym zastanawiać. Wzięłam swoje rzeczy i niezauważalnie przemknęłam do sypialni. Pościeliłam łóżko, spakowałam torbę i poszłam do łazienki.

Komentarze

  1. Jak zawsze świetny rozdział, pisz dalej, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ( Merida )

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno - to jest świetne! I oryginalne! Jeszcze nigdy nie czytałam o ognistowłosych. Masz talent i wyobraźnię i umiesz to wykorzystać [o;
    Pozdrawiam serdecznie - Zośka (P.N.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Say What!? Booooże tak mnie to wciąga, że nie chce mi się kom. Tego tylko czytać czytać i czytać . Piszę to tylko dla tego, że chce żebyś wiedziała, że masz nową czytelniczkę

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny świetny rozdział.
    Dopiero co dzisiaj odkryłam Twojego bloga, a już czytam z godzinę :)
    Chcę dojść aż do rozdziału 26 ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, Honorata za mało jest przerażona swoją sytuacją!!! Gdyby mi tak nagle zmieniły się włosy, oczy, przenosiłabym się do jakiegoś innego pogmatwanego świata, to bym chyba poszła do psychologa, zobaczyć czy wszystko ze mną okej. ;)
    Ale może to wina charakteru Honoraty.
    A więc Artur w końcu do niej napisał. Jestem ciekawa czy to tylko jednorazowa uprzejmość... Zobaczy się.
    Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XXV

Leżałam na jakimś łóżku. Spróbowałam otworzyć oczy, ale powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Słyszałam jakieś głosy, jednak wszystko było takie przytłumione. Poza tym szumiało mi w uszach.             - Dlaczego to zrobiłeś? Odbiło ci?! –zapytał jeden z głosów.             - Musiałem. – powiedział drugi. Byłam pewna, że należy do mojego ojca.             - Musiałeś?! Mogłeś ją zabić! – krzyknął ten pierwszy. Wydawało mi się, ze to Dart.             - Nie mógł jej zabić takim uderzeniem. – wtrącił trzeci głos - Co najwyżej ogłuszyć na kilka dni.             - Wszystko jedno. Ale jaki ojciec tak traktuje własne dzieci? – powiedział już spokojniej Dart. Dobre pytanie. Też bym je zadała, gdybym mogła.             - Nie rozumiesz. – westchną król – Musiałem bo… - reszty już nie usłyszałam. Chociaż bardzo chciałam powstrzymać nachodzącą mnie słabość, nie potrafiłam. Znów pojawiła się ciemność.             Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie okna. Ile c

Rozdział XXXV - ostatni

Od kiedy pogodziłam się z ojcem, minął miesiąc. W czasie, gdy jeszcze nie mogłam wstawać z łóżka, często do mnie przychodził. Rozmawialiśmy godzinami, nadrabialiśmy stracony czas, ale nigdy nie wracaliśmy do przepowiedni. Było, minęło. Oboje nie chcieliśmy do tego wracać. Równie często jak król, przesiadywał u mnie Dart. Spędzaliśmy czas na poznawaniu się, rozmowach, nauce. Sala balowa została wysprzątana i wyremontowana. Teraz wygląda zupełnie inaczej. Zniknęły wszystkie przedmioty, które w jakikolwiek sposób kojarzyłyby się z tamtym dniem. Król pozbył się zwłaszcza fortepianu, przez który omal nie zginęłam. I dobrze. Chyba już nigdy nie zbliżę się do tego instrumentu. Kaslar powoli leczył mnie magią, dlatego złamania szybciej się zagoiły. Jeszcze trochę kulałam i nie mogłam wykonywać gwałtownych ruchów, ale przynajmniej chodziłam. Całymi dniami przechadzałam się po zamku i ogrodach, ciesząc się, że skończyło się to tak, a nie inaczej. Wdychałam świeże powietrze i podziwiała

Rozdział XXXIV

Kiedy się ocknęłam, wcale nie było po wszystkim. To nie był żaden koszmar, to działo się naprawdę. A ja leżałam pod czymś czarnym i bardzo ciężkim. Nie mogłam się poruszyć. Po krótkiej chwili, spostrzegłam, że zostałam przygnieciona fortepianem. Musiałam się stąd wydostać. Znów zalała mnie ta fala bezsilności. Nienawidziłam tego uczucia. Gdzie się podziali Kaslar i Ramalan? Czyżby im też coś się stało? Koniec miał rację. Zabiłam ich wszystkich, tylko przez swój upór. Straszliwie bolała mnie głowa. Nie mogłam ruszać nogami. Co gdybym tak po prostu się poddała? Co gdybym nie walczyła? Nie, przestań – powiedziałam sobie. Powoli uniosłam się na łokciach. Spróbowałam ocenić sytuację. Gdybym się postarała, może udałoby mi się wydostać spod tego fortepianu. Zebrałam wszystkie siły, skoncentrowałam myśli i wyobraziłam sobie jak instrument szybuje wprost na Lorda Fino. I tak się stało. Ale on zdążył się odsunąć. Chciałam wstać, ale nie dałam rady. Dalej nie mogłam ruszać prawą nogą.