Przejdź do głównej zawartości

Rozdział XXV


Leżałam na jakimś łóżku. Spróbowałam otworzyć oczy, ale powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Słyszałam jakieś głosy, jednak wszystko było takie przytłumione. Poza tym szumiało mi w uszach.
            - Dlaczego to zrobiłeś? Odbiło ci?! –zapytał jeden z głosów.
            - Musiałem. – powiedział drugi. Byłam pewna, że należy do mojego ojca.
            - Musiałeś?! Mogłeś ją zabić! – krzyknął ten pierwszy. Wydawało mi się, ze to Dart.
            - Nie mógł jej zabić takim uderzeniem. – wtrącił trzeci głos - Co najwyżej ogłuszyć na kilka dni.
            - Wszystko jedno. Ale jaki ojciec tak traktuje własne dzieci? – powiedział już spokojniej Dart. Dobre pytanie. Też bym je zadała, gdybym mogła.
            - Nie rozumiesz. – westchną król – Musiałem bo… - reszty już nie usłyszałam. Chociaż bardzo chciałam powstrzymać nachodzącą mnie słabość, nie potrafiłam.
Znów pojawiła się ciemność.


            Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie okna. Ile czasu minęło od tamtego zdarzenia? Co ojciec powiedział Dartowi? Kim była ta trzecia osoba? Po co się tam wszyscy zebrali? Nie miałam pojęcia. Za dużo było tych pytań.
            Czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie? To prawda, nie powinnam była się z nim kłócić, ale skąd mogłam wiedzieć, że tak wybuchnie. Przecież nie powiedziałam nic złego. To było tylko kilka pytań i sama prawda. Co go tak zdenerwowało? A może jest jakimś sadystą i tylko czekał na okazję, żeby mi dowalić?
            Spróbowałam otworzyć oczy. Tym razem poszło już całkiem łatwo.
            Byłam w swoim pokoju. Podniosłam głowę, ale natychmiast ją opuściłam. Ból był nie do zniesienia. Syknęłam cicho, ale to wystarczyło by obudzić Darta, którego wcześniej nie zauważyłam.
            - Nie podnoś się. Leż spokojnie. – powiedział miękko.
            - Co się właściwie stało? – zapytałam
            - Zostałaś uderzona… hm… magiczna kulą. – powiedział. A ja nagle sobie wszystko przypomniałam. Kłótnia z królem. Uśmiechający się Dart. Ból. Upadek. Tamte głosy. Ojca mówiącego, że musiał. I ciemność. Gęstą, wszechogarniającą ciemność.
            - Co ty tu właściwie robisz? – zapytałam szorstko. Nie chciałam żeby tu był. Nie po tamtym.
            - Siedzę – powiedział bardzo szybko i mówił dalej - Cieszymy się, że się obudziłaś. Martwiliśmy się o ciebie. Ja się martwiłem.
            - Jak śmiesz kłamać mi w żywe oczy?! – zapytałam gniewnie. Usiadłam, nie zważając na ból.
            - Nie mam pojęcia o czym mówisz. – Nie wierzyłam w ani jedno słowo. Chyba nie sądził, że jestem aż tak naiwna.
            - O czym mówię?! Wcale się o mnie nie martwiliście. – wyrzucałam z siebie wszystko co mnie dręczyło. Przypomniałam sobie ten trzeci głos, który słyszałam: Nie mógł jej zabić takim uderzeniem. Co najwyżej ogłuszyć na kilka dni. - Na rękę wam było, że jestem nieprzytomna. Wszystko wam jedno, co czuję. Nikogo z was to nie obchodzi!
            - Ale…- przerwał mi. Nie dałam mu skończyć.
            - Daj mi dokończyć. Myślałam, że chociaż w tym świecie będę mogła znaleźć przyjaciół, że będę mogła zacząć wszystko od początku, ale najwyraźniej się myliłam. Wszyscy jesteście tacy sami.
            - Możesz mi łaskawie wyjaśnić o co ci chodzi? – on też się już odrobinę zdenerwował.
            - Śmiałeś się wtedy. Bawiło cię to. – Usłyszałam swoje słowa.
            - Ach, to. – Wyraźnie mu ulżyło. – Mogę ci to wyjaśnić.
            - Doprawdy?
            - Tak. To była zasłona magiczna. Ona… hm… ona przekształca uczucia. Jeśli po jednej stronie ktoś jest smutny, ta druga osoba – w tym wypadku ty – widzi go uśmiechniętego. Jeśli bym był zadowolony z tego co widzę, ty byś widziała, że płaczę.
            - Nie wierzę ci! Co jeszcze wymyślisz żeby…
            - Przestań. Nie zmyślam. Musisz mi uwierzyć. Nie miałem pojęcia, że może to zrobić. Przecież jesteś jego córką. Powinien chcieć dla ciebie jak najlepiej, a nie na odwrót. – powiedział spokojnie.
            „Może on ma rację?” – pomyślałam. Po co ja się w ogóle kłócę? Jestem księżniczką. A księżniczki powinny umieć zachować spokój. Tylko, że ja się różnię od nich wszystkich, bo ja w przeciwieństwie do takiej na przykład Aurory czy Arielki nie byłam nią od zawsze i nie byłam tez w żadnej bajce. To się działo naprawdę. Niestety.
            Z jednej strony tak bardzo chciałabym wrócić do domu i zapomnieć o wszystkim czego się dowiedziałam tutaj. Nigdy nie chciałam być jakąś bohaterką ani nikim takim.
            Ale z drugiej strony gdyby nie to, nie poznałabym ani ojca ani Darta ani Aurory ani Kaslara ani Linette ani tego chłopaka w archiwum. Nikogo z tych ludzi, którzy teraz byli dla mnie wszystkim. Nie byłabym mądrzejsza o te wszystkie doświadczenia. Nigdy nie dowiedziałabym się o istnieniu magii i innych światów.
            - Może masz racje. – powiedziałam po namyśle – W końcu jesteś tu o wiele dłużej niż ja.
            - Czyli zgoda między nami? – zapytał, a ja się zarumieniłam, bo to „między nami” zabrzmiało tak jakoś dziwnie. Pochyliłam głowę mając nadzieję, że zdążę to ukryć, ale najwyraźniej było już za późno.
            - Nie za gorąco ci pod tymi pierzynami? – zapytał z uśmiechem. Pokręciłam głową. – A co z poprzednim pytaniem? – Uśmiechnął się jeszcze szarzej.
            - Tak. – powiedziałam.
            - Cieszę się, że już nie jesteś zła. Miło patrzeć jak się uśmiechasz.
            - Hm… a co ja mam na to powiedzieć? – zapytałam. Lubiłam z nim rozmawiać. Lubiłam kiedy jest przy mnie. Długo nie mogłam się do tego przyznać, ale to już nie miało znaczenia. Wpadłam po uszy.
            - Nic. – Dart przywrócił mnie do rzeczywistości. – Ale ja mam ci do powiedzenia coś ważnego.
            - Słucham. – uśmiechnęłam się.
            - Wiem, że znamy się dopiero tydzień i właściwie niewiele o sobie wiemy, i że może nie czujesz tego samego co ja, ale nie chcę tego już dłużej ukrywać. – zrobił krótką pauzę. - Zakochałem się w tobie Honorato Julio Arsejo.




Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wiem ze rozdział powinien pojawić się już dawno temu, ale jak miałam czas, to nie miałam weny, a jak była wena, to nie było czasu, a jak było i to i to, to byłam tak padnięta, ze nie dałam razy nic napisać.
No ale rozdział już jest i mam nadzieje, ze się wam podoba.

Byłoby mi bardzo milo gdyby wszyscy którzy przeczytali rozdział, go skomentowali.

Komentarze

  1. O ja super wyszeł ten rozdział ;P
    Wszystko mi się naprawdę podobało.
    Błędów jako tako nie widzę.
    Wszystko ładnie stylistycznie gra.
    Pozdrawiam
    Aqua
    http://aquasenshi.blogspot.com/2014/03/rozdzia-11.html
    zapraszam na 11 rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow *-* Świetny <3
    czekam na nn ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, wiem ;-) Doskonale rozumiem brak czasu, bo ja też go mam jak na lekarstwo... Muszę Ci przyznać, że rozdział po prostu rewelacyjny! Jednak krótkie notki zostawiają u mnie duży niedosyt i chcę więcej! ;-)
    Ach i cóż za wyznania... Miłość! ;-)
    Czekam na nowość ;-)
    Pozdrawiam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję.
      No wyznania też muszą być. :D
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  4. Ahhhh napisałam Ci taaaaaaaaaaaaki długi komentarz, ale blogspot mi go zeżarł :< Smutek i żal normalnie, a dodatkowo mamy prawie pierwszą w nocy... Ehh, jak nie skomentuję teraz, to się pewnie przez tydzień nie odezwę, bo tyle mam roboty, no więc póki jestem, to skomentuję :)
    Więc po pierwsze, to ja się wcale nie dziwię, że Arseja tak nerwowo zareagowała - ja bym na pewno na jej miejscu była dużo bardziej wściekła i rozgoryczona, zważywszy na to, że generalnie jestem osobą przewrażliwioną na punkcie złego traktowania/nabijania się ze mnie. Anyway, to bardzo mnie ciekawi co królem kierowało, że posunął się do aż tak drastycznej rzeczy. Mam nadzieję, że niedługo się dowiemy :)
    Wiesz co, skłoniłaś mnie tym rozdziałem do takiej małej refleksji - ja sobie w sumie często myślę, że chciałabym znaleźć się w jakimś fantastycznym świecie (raz nawet mi się śniło, że byłam Smoczym Dziecięciem (Skyrim bardzo), moja kumpela magiem, a kumpel kapłanem, hehe - zabawne, bo chce zostać księdzem) - ale do rzeczy. Chodzi mi o to, że zaczęłam się zastanawiać, czy ja byłabym na miejscu Arseji szcześliwa? Bo przecież ona ma dokładnie to, o czym ja czasami marzę. I nie wiem, czy byłoby tak super jak w mojej głowie. Wybacz, bo to tak średnio na temat rozdziału, ale jednocześnie powinnaś to uznać za spory komplement, że człowiek się zaczyna nad różnymi dziwnymi rzeczami zastanawiać po przeczytaniu Twojego tekstu. Albo tylko ja tak mam, bo nie chcę się wypowiadać za innych - bądź co bądź, na pewno dzisiaj w nocy będę się zastanawiała co by było, jakbym to ja była na jej miejscu...
    A teraz...
    AGRUUUUU <3 Czekałam na to! Naprawdę czekałam i trzymałam kciuki! Domyślam się, naturalnie, że skoro urwałaś rozdział w takim momencie, to pewnie Arseja wcale nie odpowie mu pozytywnie, albo przynajmniej nie będzie to wszystko takie proste - i ja liczę na jakieś komplikacje, bo wiadomo, zawsze jest wtedy ciekawe :D Ahhhh ja naprawdę mam nadzieję, że oni kiedyś się spikną, ale najpierw liczę na jakieś problemy w tej materii! Ugh, już zacieram rączki na następny rozdział i reakcję Arseji :D
    Przepraszam, że komentarz taki krótki i chaotyczny, ale kurczę - piszę go drugi raz, jest po pierwszej i nie mam już siły :< Mam nadzieję, że mi to jakoś wybaczysz :)
    I w ogóle to doskonale Cię rozumiem, bo ja jak dziś miałam czas, tak weny do pisania zero. A kiedy ją miałam? W piątek. Jak pisałam próbną maturę z matmy ;_; Dzięki, mózgu...
    Już przy okazji tutaj zaproszę Cię też na nowy rozdział na http://gud-med-oss.blogspot.com - wiadomo, będzie mi bardzo miło, jeśli znajdziesz chwilkę na przeczytanie i skomentowanie :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Freyja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to zły blogspot! Jak tak można?
      Mi też czasem zżera, dlatego się trochę wycwaniłam i jak napiszę parę zdań to kopiuję, żeby tego nie stracić. :)
      Co do motywów Króla, to niestety, ale to wyjdzie dopiero na końcu, czyli gdzieś za pół roku jak dobrze pójdzie. :D
      Oj ja też często myślę jak by się czuła w danej sytuacji Arseja, w końcu staram się opisać wszystko z jej perspektywy. :)
      Twoje sny nie są jeszcze takie dziwne. Mi to śnią się co drugą noc jakieś bajki i fantastyczne krainy. :)
      Wiem! Ja tez na to czekałam! Aż zacierałam rączki. :D
      No dobrze myślisz. Będzie malutka niespodzianka, ale troszkę później.
      Ja ci dam krótki! Ja choćbym się nie wiem ile starała, to mi taki długi nie wyjdzie.
      Mam nadzieję, że dobrze ci poszły próbne matury.
      Dziękuję bardzo za tyle miłych słów.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  5. Super, naprawdę wciągnęłam się, czekam na więcej! :)
    Zapraszam do siebie:
    http://kochajac-potwora.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo długo sie czeka na rozdział i to nie to samo

    OdpowiedzUsuń
  7. Dart jest boski *.*
    Myślałam, że już nigdy nie przyzna się do swoich uczuć.
    Ciekawe co na to odpowie Arseja.
    Ale ten ojciec jest bezwzględny. Nie lubię go! Czemu musiał ją uderzyć? Jestem prawie pewna tego, że jej nie przeprosi.
    Pozdrawiam!
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak myślisz co odpowie?
      A no ojciec ma swoje powody, o których, jak już gdzieś wcześniej pisałam, dowiecie się na końcu opowiadania.
      Dziękuję bardzo za komentarz.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  8. o! to i ja skomentuję. powiem Ci szczerzę, że do fantasy mam tak długie zęby, że właściwie się nie zbliżam, ale zaprosiłaś mnie - więc jestem. i zostaję!

    po pierwsze w ogóle z tą zasłoną magiczną to fajny pomysł - i to dość oryginalny, jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. co prawda na miejscu Arsei miałabym wątpliwości, czy mnie Dart nie robi w konia, ale ja ogólnie jestem nieufna :c i podejrzliwa, a jak.

    poza tym przerwałaś w takim głupim momencie, ale ja i tak wiem, co się wydarzy, ha! ona mu powie, że ona go nie kocha, ale tak naprawdę go kocha, i będzie jej smutno, bo jemu tez będzie smutno, i pewnie, używając tego mojego ukochanego, oklepanego zwrotu "radość w jego oczach zgaśnie gwałtownie, tak nagle jak roleta opadająca w oknie" :< swoją drogą roleta opadająca w oknie chyba nie jest najlepszym porównaniem w zestawieniu z miłością, ale hej! ja ten zwrot kocham i jeszcze się go naczytasz.

    swoją drogą, czy ten komentarz nie jest bez sensu? może jest, ale tylko trochę :D wciąż targają mną emocje, bo nich mu powie że go kocha i żyją długo i szczęśliwie! o.

    taką wersję wydarzeń popieram.

    pozdraaaawiaaam! <3
    xdemonicole [73-hunger]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi bardzo, że zechciałaś zajrzeć.
      A no staram się, żeby moje "wymysły" były niepowtarzalne. :)
      Może masz rację, a może nie... zobaczymy w kolejnym. :D
      Piękny zwrot, chętnie sobie go jeszcze poczytam. :)
      Dziękuję pięknie.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  9. Będę się streszczać bo bateria mi pada. Cieszę się, że wróciłaś, tak dawno niczego nowego nie było tu, że zaczęłam powoli tracić nadzieję...
    Jak zwykle, czytałam Twój wpis z przyjemnością.
    Zamienione emocje... to był świetny pomysł, ale najbardziej przypadło mi do gustu wyznanie Darta. NARESZCIE jedno z nich wzięło się na odwagę [o;
    Czekam na kolejny rozdział, a tymczasem życzę Ci weny i chęci.
    Pozdrawiam - Zośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no wróciłam. I będę wracać dopóki nie skończę.
      Tez mi się podoba pomysł z emocjami. Z wyznaniem też.
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam.

      Usuń
  10. O Boże , o Boże , o Boże! Przecież jak własny ojciec mógł to zrobić. Ja się pytam jak. Jedno mogę napisać... No dobra wcale nie takie jedno :-). Kocham to! Kocham Darta! Kocham Arseje! Kocham tego cudnego bloga! Rozumiesz?! I ja się nie odczepię jeżeli nie będzie szczęśliwego zakończenia tak jak ja chcę! Normalnie zaczepiłaś kotwicą o moje serce gdy Dart wyznał Arseji miłość. Poruszyło mnie to i wiedz, że na pewno będę to czytała to końca. Zaciekawił mnie także twój pomysł na Ognistowłosych. Większość osób ma pomysły na wampiry,zmiennokształtnych,czarodziejów, a ty wprowadziłaś wyjątek, pewnie nigdy się nie powtórzy. Dlatego właśnie ten blog jest dla mnie taki wyjątkowy i magiczny. Pokochałam to od pierwszego rozdziału!
    Czekam na ciąg dalszy tej wspaniałej histori Sweet Berry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję.
      Postaram się o to szczęśliwe zakończenie, ale może mi nie wyjść. :D

      Usuń
  11. czy Dart coś kombinuje? - rany wiem, że jestem osobliwa, ale ludzie nie zakochują się po tygodniu. chociaż, co ja tam wiem, moją jedyną miłością jest jedzenie. powiedzmy, że tym wyznaniem bardziej wzbudził moją podejrzliwość niż sympatię.
    ojciec A., chyba zbyt szybko wyciągamy wnioski, prawda? ja wiem, że mamy niezbite dowody w tej całej rozmowie, ale... nie wierzę, po prostu nie wierzę.
    nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam jak zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział. a jak bardzo się cieszyłam kiedy w końcu go przeczytałam. jest świetnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za mile słowa. A co do Darta, no cóż, może coś kombinuje, a może nie. Chętnie bym zdradziła, ale wtedy nie będzie niespodzianki. :D

      Usuń
  12. Świetny rozdział OMG <3
    Będę czytać!
    Zapraszam do mnie na http://love-is-lost-stories.blogspot.com/
    Pojawił się nowy rozdział ;)
    Obserwuję twojego cudowne bloga i liczę że mojego również zaobserwujesz. Pozdrawiam i wesołych świąt x

    OdpowiedzUsuń
  13. No, no :D
    Wyznanie miłosne pod koniec rozdziału ! :)
    Lubię takie książki, chodź nie lubię książek romantycznych (to wogóle ma sens? :P ).
    Ale poza tym:
    świetny rozdział,bardzo mi się podoba ;)
    Pozdrawiam,Magda :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XXXV - ostatni

Od kiedy pogodziłam się z ojcem, minął miesiąc. W czasie, gdy jeszcze nie mogłam wstawać z łóżka, często do mnie przychodził. Rozmawialiśmy godzinami, nadrabialiśmy stracony czas, ale nigdy nie wracaliśmy do przepowiedni. Było, minęło. Oboje nie chcieliśmy do tego wracać. Równie często jak król, przesiadywał u mnie Dart. Spędzaliśmy czas na poznawaniu się, rozmowach, nauce. Sala balowa została wysprzątana i wyremontowana. Teraz wygląda zupełnie inaczej. Zniknęły wszystkie przedmioty, które w jakikolwiek sposób kojarzyłyby się z tamtym dniem. Król pozbył się zwłaszcza fortepianu, przez który omal nie zginęłam. I dobrze. Chyba już nigdy nie zbliżę się do tego instrumentu. Kaslar powoli leczył mnie magią, dlatego złamania szybciej się zagoiły. Jeszcze trochę kulałam i nie mogłam wykonywać gwałtownych ruchów, ale przynajmniej chodziłam. Całymi dniami przechadzałam się po zamku i ogrodach, ciesząc się, że skończyło się to tak, a nie inaczej. Wdychałam świeże powietrze i podziwiała

Rozdział XXXIV

Kiedy się ocknęłam, wcale nie było po wszystkim. To nie był żaden koszmar, to działo się naprawdę. A ja leżałam pod czymś czarnym i bardzo ciężkim. Nie mogłam się poruszyć. Po krótkiej chwili, spostrzegłam, że zostałam przygnieciona fortepianem. Musiałam się stąd wydostać. Znów zalała mnie ta fala bezsilności. Nienawidziłam tego uczucia. Gdzie się podziali Kaslar i Ramalan? Czyżby im też coś się stało? Koniec miał rację. Zabiłam ich wszystkich, tylko przez swój upór. Straszliwie bolała mnie głowa. Nie mogłam ruszać nogami. Co gdybym tak po prostu się poddała? Co gdybym nie walczyła? Nie, przestań – powiedziałam sobie. Powoli uniosłam się na łokciach. Spróbowałam ocenić sytuację. Gdybym się postarała, może udałoby mi się wydostać spod tego fortepianu. Zebrałam wszystkie siły, skoncentrowałam myśli i wyobraziłam sobie jak instrument szybuje wprost na Lorda Fino. I tak się stało. Ale on zdążył się odsunąć. Chciałam wstać, ale nie dałam rady. Dalej nie mogłam ruszać prawą nogą.