Przejdź do głównej zawartości

Rozdział XXXI

Bal zakończył się bez mojej obecności. Nie pamiętam, kiedy goście opuścili pałac. Po spotkaniu z Dartem wróciłam do swojej komnaty. Linette pomogła mi zdjąć suknię, tak aby jej nie uszkodzić.
Będąc już w łóżku, przypomniałam sobie moje spotkanie z Końcem. Kim był? Skąd się tam wziął? Dlaczego odpuściłam? Przecież nic o nim nie wiedziałam, nic o sobie nie powiedział. Wątpiłam, czy Koniec to jego prawdziwe imię. Tak się spieszyłam na tamto „spotkanie”, że nie zostałam, żeby porozmawiać z nieznajomym.
Dart później powiedział mi, że rozumie, że źle postąpił, że tamten mężczyzna chyba namieszał mu w głowie. Nie do końca w to wierzę, ale postanowiłam dać mu drugą szansę. Mama nauczyła mnie, że każdy na taką zasługuje. Jesteśmy tylko ludźmi, chociaż w tym wypadku, to nawet nie ludźmi a jakimiś dziwnymi stworzeniami. Ale mniejsza z tym. Chłopak powiedział też, że nie poszedł na tamto spotkanie. Nie wyjaśnił dlaczego, ale w tamtym momencie nie wydawało mi się to aż tak ważne.
Myślałam o tym wszystkim tak długo, aż zasnęłam.
W nocy obudził mnie krzyk.
Pierwsze co zrobiłam, to spojrzałam na zegar.  Była druga z minutami. O co mogło chodzić? Dlaczego ktoś tak przeraźliwie wrzasnął? – Tylko zadałam sobie te pytania, usłyszałam pukanie, a właściwie walenie do drzwi. Wygramoliłam się z łóżka, już całkowicie rozbudzona i podeszłam do wrót. Uderzanie ucichło. Cokolwiek to było, poszło sobie. A może nie?
Z sercem w gardle uchyliłam drzwi i to, co zobaczyłam przyprawiło mnie o zawroty głowy. Pod moją komnatą leżała jakaś kobieta cała we krwi. Podeszłam do niej i ukucnęłam. Sprawdzałam jej puls. Nie oddychała.
Poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Nie mogę teraz płakać. Muszę zachować zimną krew – powiedziałam sobie. Obróciłam ją. Miała ogromną ranę na brzuchu, z której cały czas sączyła się czerwona ciecz. Nie miałam pojęcia co jej się stało, ani dlaczego przyszła akurat do mojego pokoju. Jeśli to wydarzyło się na zewnątrz, to bez sensu byłoby przychodzenie do mnie, ponieważ mój zakątek znajdował się w samym środku zamku, ale jeśli zrobiono jej to w pałacu, to znaczy…
To znaczy, że chyba nadszedł czas bitwy. Czas kiedy mam pokonać Lorda Fino. Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze.
Do tej pory nie wiedziałam, czego mam się spodziewać po tym mężczyźnie, ale skoro chce tak grać, to muszę mu w tym przeszkodzić.
Szybko wróciłam do siebie i zamknęłam drzwi. Może nie były niezniszczalne, ale dawały jakąś ochronę. Wygrzebałam z szafy torbę, którą zabrałam z domu i wyszukałam w niej czarne leginsy, top i bluzę z kapturem. Założyłam wszystko na siebie i poszukałam jeszcze ciemnych adidasów. Był środek nocy, a ja chciałam być jak najmniej widoczna. Związałam włosy w kucyk i nałożyłam kaptur na głowę. Przeszukałam swój pokój w poszukiwaniu czegoś ostrego, ale znalazłam tylko szklane naczynie. Rozbiłam je i zasunęłam kilka odłamków w kieszeni. Tak przygotowana mogłam ruszyć na poszukiwania wroga.
Jeszcze raz podeszłam do nieznajomej kobiety, ale tym razem dokładniej przyjrzałam się jej ranie. I nagle mnie olśniło. To był ślad po magicznej kuli. Na moich plecach miałam coś o podobnym kształcie, tylko po o wiele lżejszym uderzeniu. U mnie wyglądało to raczej jak wielki okrągły siniak, u niej jakby ktoś pociął ją nożem. Ale ojciec chciał mnie tylko ogłuszyć, a nie zabić, natomiast Lord Fino miał inne cele.
Zamknęłam kobiecie powieki i ruszyłam przed siebie. Nie miałam pojęcia, w którą stronę powinnam pójść. Zamek był ogromny, a lekcje odnajdywania się w nim miałam tylko jedną. Nikt nie przypuszczał, że ten facet zjawi się po niecałych dwóch tygodniach. Tylko skąd mógł wiedzieć, że już przybyłam do Fiortlandu. Czyżby on też miał jakieś przepowiednie? – rozmyślałam idąc w kierunku gabinetu króla.
Nagle dobiegł mnie jakiś szmer. Kroki. Przylgnęłam do ściany, marząc o tym, by móc się z nią stopić. Serce podeszło mi do gardła. Instynktownie rozsunęłam kieszeń i wyjęłam z niej odłamek szklanej wazy, którą wcześniej rozbiłam.
Odgłos kroków stawał się coraz głośniejszy, a ja z każdą sekundą coraz bardziej się bałam. Nagle zza zakrętu wyłoniła się postać. Z powodu ciemności, nie mogłam zobaczyć kto to był. Przygotowałam się do obrony. Nie zamierzałam atakować, chciałam, żeby osoba przeszła obok mnie i żebym pozostała niezauważona.
Niestety tak się nie stało.
- Wasza Wysokość, to ty? – zapytał mężczyzna. Poznałam ten głos. Ramalan. Myślałam, że wybuchnę śmiechem z ulgi.
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło – szepnęłam.
- Cieszę się, że cię znalazłem, księżniczko. Wszystko porządku?
- Tak. Nie wiesz może gdzie powinniśmy iść? – zapytałam chłopaka. W końcu był przepowiadaczem.
- Na pewno jest w zamku – powiedział. – Przedwczoraj miałem wizję dzisiejszej nocy, ale nie sądziłem, że to stanie się tak szybko.
- A co tak dokładnie zobaczyłeś? – Chciałam wiedzieć.
- Hm… Ktoś w środku nocy wyszedł na korytarz przed swoją komnatę i znalazł leżącą pod drzwiami jakąś postać. Nie mogłem nawet rozpoznać płci, bo były to rozmazane cienie. Później ta pierwsza osoba pochyliła się nad tą leżącą i zobaczyła, że ona nie żyje. – Z twarzy odpłynęła mi cała krew i zaczęłam drżeć, ale Ramalan nic nie zauważył. Opowiadał dalej. – Później światło padło na twarz tej martwej kobiety. To była Ella, jedna z kucharek. – Przełknął ślinę. Drugiej osoby nie rozpoznałem. Szybko schowała się z powrotem do swojego pokoju i tu wizja się urwała. – Spojrzał na mnie i szeroko otworzył oczy. – O co chodzi? – Wiedziałam, co miał na myśli, ale nie chciałam się ujawniać. Uniosłam więc tylko brwi w geście zapytania.
- Wiem, że wiesz o czym mówię.
- Okej. Chodzi o to, że… - Nie wiedziałam jak mam to powiedzieć. Przed oczami cały czas miałam Ellę. – Chodzi o to, że to ja znalazłam tą kucharkę – wyrzuciłam z siebie szybko i pochyliłam głowę, żeby ukryć łzy, które zaczęły mi się zbierać w kącikach oczu. – Obudził mnie jej krzyk, ale gdy wyszłam, było już za późno. Zresztą pewnie i tak nie zdążyłabym jej uratować, bo ta rana… to było chyba od magicznej kuli, takiej którą dostałam od ojca, tylko o wiele mocniejsze – paplałam bez ładu i składu.
- Spokojnie – powiedział chłopak. Policzyłam do dziesięciu, żeby się uspokoić i już prawie mi się to udało, kiedy nagle usłyszeliśmy kroki. Serce znów podeszło mi do gardła, ale wciąż miałam jakąś małą nadzieję, że to może ktoś znajomy.
Zza rogu wyłoniła się zakapturzona postać. Poznałam tą bluzę.
Koniec.
Mężczyzna zdjął kaptur, a ja omal nie zemdlałam.
Marcin.
Co on tu robił?
I nagle wszystko zaczęło się układać w spójną całość.
Przypomniałam sobie jak Ramalan powiedział, że Lord Fino dostał się tutaj przez portal ze świata ludzi.
Przypomniałam sobie reakcję ojczyma, gdy rzekomo dowiedział się, że istnieje inny świat, do którego mam się przedostać. Surowo mi zabronił przejścia do Fiortlandu.
Teraz już wiedziałam dlaczego.
Mama nic mu nie powiedziała. Sam wiedział. Zaczęłam się zmieniać. Miałam wtedy fioletowe włosy.
Ale dlaczego wtedy nie zaprzeczyła? Czyżby Marcin jej groził? A może wiedziała, że jej nie uwierzę?
Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam? Musiałam mu przyznać, że doskonale się ukrył. Nigdy bym się nie domyśliła.
Chciałam się roześmiać z własnej głupoty, ale śmiech uwiązł mi w gardle. Stałam tylko i bezradnie na niego patrzyłam.
A on wyszczerzył swoje idealnie białe zęby i zaniósł się gardłowym śmiechem, a potem zaczął tworzyć wielką kulę przygotowaną specjalnie dla mnie.



Okej, ten rozdział jest trochę dziwny, ale nie bardzo miałam pomysł jak opisać tą bitwę, która właśnie się zaczęła.
Mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na wasze szczere opinie i zmykam się uczyć.

Komentarze

  1. Świetny rozdział! Szkoda, że dodajesz je tak rzadko. Było mega ciekawie i trzymało w napięciu. Zdziwiłam się bardzo na wzmiankę o Marcinie. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Mam nadzieję, że Honoracie nic się nie stanie.
    Pozdrawiam, zapraszam do mnie i czekam na next. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądziłam, że uda mi się zaskoczyć mistrza zwrotów akcji, ale bardzo się z tego cieszę.
      Ja też mam nadzieję, że nic jej się nie stanie.
      Dziękuję pięknie i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Fajny rozdział, tylko krótki! Ale zauważyłam, że wszystkie u Ciebie takie są. Moje komentarze również nie będą długie, ponieważ a) mam ostatnio bardzo mało czasu, b) nie ma się o czym rozpisać, skoro rozdziały są krótkie.
    Rozdział trzymający w napięciu, aż myślałam, że podczas podróży Arseji korytarzem stanie się coś gorszego! A tu tylko spotkała Ramalana... Wierzę jednak, że to już czas, gdy zaczyna się ostateczna bitwa.
    No i końcówka bardzo zaskakująca! Wyjaśniło się, kim jest Koniec i bardzo mnie to zaskoczyło. Marcin?! Nigdy bym się nie domyśliła! No, to teraz zrobi się naprawdę ciekawie :D
    Życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć.
      Jak sprawdzałam tą scenę z Ramalanem, to mimo iż wiedziałam, co będzie dalej, to sama się bałam, że coś innego wyskoczy Arseji zza rogu. :D
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Hm.. Ty uważasz, że rozdział był dziwny... A ja uważam, że był świetny :D Jestem tylko niezadowolona z tego, że rozdział taki krótki! NO nawet nie wiem, kiedy się skończył :D Jeszcze się nei zdążyłam rozpędzić a tu koniec :D Tak... Snułam tyle domysłów, tyle strasznych myśli... A tu takie zaskoczenie! Ramalan? Gość potrafi napędzić strachu :D
    Czekam na nowość i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że uważasz go za świetny. :)
      No gdzie krótki? 3 strony w Wordzie. Jak na mnie to długi. :D
      Skrzyczę Ramalana za to, że zepsuł ci taki moment.
      Pozdrawiam i dziękuję bardzo.

      Usuń
  4. Dlaczego tak krótko? D: O rety, o rajuśku! Jeśli wymyślisz już jak rozwinąć tą bitwę, pisz szybko! Wiem, że to będzie niesamowite :3 Czuję to~ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że cię nie zawiodę. :)

      Usuń
  5. Przeczytałam dawno temu.
    Nie skomentowałam.
    Jakoś nie mam serca. Nie umiem skomentować tego rozdziału. Nie wiem czemu. Ale wiedz jedno. Podobało mi się :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tym bardziej nie wiem, ale cieszę się, ze dałaś znać.
      Dziękuję bardzo. :)

      Usuń
  6. Bardzo pomysłowe i widać, że masz talent :)

    http://v-rnq.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny blog ! Obserwujemy ? :) Zapraszam serdecznie do siebie !:
    http://nussy99.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto by było chociaż przeczytać post zanim się go skomentuje oraz przeczytać to co piszę obok w "Informacje". A przy okazji nie uznaję obserwacji za obserwację.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XXV

Leżałam na jakimś łóżku. Spróbowałam otworzyć oczy, ale powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Słyszałam jakieś głosy, jednak wszystko było takie przytłumione. Poza tym szumiało mi w uszach.             - Dlaczego to zrobiłeś? Odbiło ci?! –zapytał jeden z głosów.             - Musiałem. – powiedział drugi. Byłam pewna, że należy do mojego ojca.             - Musiałeś?! Mogłeś ją zabić! – krzyknął ten pierwszy. Wydawało mi się, ze to Dart.             - Nie mógł jej zabić takim uderzeniem. – wtrącił trzeci głos - Co najwyżej ogłuszyć na kilka dni.             - Wszystko jedno. Ale jaki ojciec tak traktuje własne dzieci? – powiedział już spokojniej Dart. Dobre pytanie. Też bym je zadała, gdybym mogła.             - Nie rozumiesz. – westchną król – Musiałem bo… - reszty już nie usłyszałam. Chociaż bardzo chciałam powstrzymać nachodzącą mnie słabość, nie potrafiłam. Znów pojawiła się ciemność.             Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie okna. Ile c

Rozdział XXXV - ostatni

Od kiedy pogodziłam się z ojcem, minął miesiąc. W czasie, gdy jeszcze nie mogłam wstawać z łóżka, często do mnie przychodził. Rozmawialiśmy godzinami, nadrabialiśmy stracony czas, ale nigdy nie wracaliśmy do przepowiedni. Było, minęło. Oboje nie chcieliśmy do tego wracać. Równie często jak król, przesiadywał u mnie Dart. Spędzaliśmy czas na poznawaniu się, rozmowach, nauce. Sala balowa została wysprzątana i wyremontowana. Teraz wygląda zupełnie inaczej. Zniknęły wszystkie przedmioty, które w jakikolwiek sposób kojarzyłyby się z tamtym dniem. Król pozbył się zwłaszcza fortepianu, przez który omal nie zginęłam. I dobrze. Chyba już nigdy nie zbliżę się do tego instrumentu. Kaslar powoli leczył mnie magią, dlatego złamania szybciej się zagoiły. Jeszcze trochę kulałam i nie mogłam wykonywać gwałtownych ruchów, ale przynajmniej chodziłam. Całymi dniami przechadzałam się po zamku i ogrodach, ciesząc się, że skończyło się to tak, a nie inaczej. Wdychałam świeże powietrze i podziwiała

Rozdział XXXIV

Kiedy się ocknęłam, wcale nie było po wszystkim. To nie był żaden koszmar, to działo się naprawdę. A ja leżałam pod czymś czarnym i bardzo ciężkim. Nie mogłam się poruszyć. Po krótkiej chwili, spostrzegłam, że zostałam przygnieciona fortepianem. Musiałam się stąd wydostać. Znów zalała mnie ta fala bezsilności. Nienawidziłam tego uczucia. Gdzie się podziali Kaslar i Ramalan? Czyżby im też coś się stało? Koniec miał rację. Zabiłam ich wszystkich, tylko przez swój upór. Straszliwie bolała mnie głowa. Nie mogłam ruszać nogami. Co gdybym tak po prostu się poddała? Co gdybym nie walczyła? Nie, przestań – powiedziałam sobie. Powoli uniosłam się na łokciach. Spróbowałam ocenić sytuację. Gdybym się postarała, może udałoby mi się wydostać spod tego fortepianu. Zebrałam wszystkie siły, skoncentrowałam myśli i wyobraziłam sobie jak instrument szybuje wprost na Lorda Fino. I tak się stało. Ale on zdążył się odsunąć. Chciałam wstać, ale nie dałam rady. Dalej nie mogłam ruszać prawą nogą.