Przejdź do głównej zawartości

Rozdział XXXIII

- Cała rodzinka w komplecie? Jak miło. – Lord Fino szybko się zreflektował. – Kto na ochotnika jako pierwszy? – zapytał z bezczelnym uśmiechem.
- Nikogo nie będziesz zabijał –odpowiedział król.
- O, Anton. Bracie, jak miło cię widzieć. Buntowniczy jak zawsze. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Spojrzałam na nich. W dziennikach faktycznie było zapisane, że są braćmi, ale nigdy w to nie wierzyłam. Teraz, kiedy na nich patrzyłam, wydawali mi się całkiem podobni. Oboje mieli ciemne, nieco rozczochrane włosy i długi nos. Oczy króla miały kolor głębokiej wody i biło z nich ciepło i dobroć, natomiast z oczu Fino bił chłód i złość, a ich kolor przypominał węgiel. Nie dało się w nie patrzeć dłużej niż przez kilka sekund. Charakterem też się zbytnio nie różnili, co zresztą widać było po tym jak traktował mnie król.
Wciąż stałam w połowie drogi między Fino, a całą resztą. Spróbowałam się wycofać, ale Lord to zauważył.
- A gdzie ty się wybierasz, moja panno? – wyszczerzył się, ale za chwilę ten uśmiech zamarł mu na ustach. Zobaczyłam jak jego oczy rozszerzają się ze zdziwienia, a następnie zwężają ze złości.
- Jak?! Jak ci się to udało?! – Nigdy nie widziałam nikogo w takiej furii. Obejrzałam się na pozostałych. Bali się. Ja też skuliłam się ze strachu, ale zaraz potem pomyślałam, że nie mogę mu tego pokazać. Więc wyprężyłam się jak struna i bezczelnie uśmiechnęłam.
- Zetrę ci ten uśmiech z twarzy raz na zawsze! – wrzasnął, a ja wiedziałam, że to ten moment, kiedy trzeba uciekać.
- W nogi! – krzyknęłam i wzniosłam się w powietrze. Każde z moich przyjaciół pobiegło lub poleciało w inna stronę. Tylko król nie ruszył się z miejsca, stał jak zamurowany, a Lord szykował dla niego wyjątkowo dużą kulę. Nie miałam zamiaru ratować mojego ojca. Koniec pewnie na to liczył, ale nie mógł znać moich uczuć w stosunku do króla. Więc tylko chłodno popatrzyłam mu w oczy i odleciałam w druga stronę. Nie obchodziło mnie, co się z nim stanie, równie dobrze mógł nie żyć. Zresztą Kaslar pewnie i tak go uratuje, tak jak to zrobił przed chwilą z Dartem.
Musiałam ukryć gdzieś Xsilas. Tylko gdzie? Nie schowam go tak jak Fino, bo nie potrafię, a nawet jeśli, to kto go stamtąd wydostanie? A poza tym on szybko by go znalazł. Nie mogę też mieć go przy sobie, bo to zbyt niebezpieczne. Co jeśli oddałabym go na przechowanie któremuś z przyjaciół. Może Kaslar by się nim zaopiekował albo Aurora? Nie, to by było zbyt proste.
Naraz przyszedł mi do głowy bardzo szalony pomysł. Co gdybym ukryła go poza zamkiem? Tak też zrobiłam. Poleciałam do magicznego lasu. Poprosiłam go o dobre schronienie dla kryształu. To może zdawać się dziwne, ale w tamtej chwili wydawało mi się to na miejscu. Dart kiedyś mówił, że można prosić magiczne miejsca o przysługę albo radę i jeśli będą widziały, że twoje intencje są szczere, pomogą ci. Las posłuchał, pokazał mi jeszcze raz tą wizję z fontanną. Tylko tym razem napis głosił:

Ukryj go tutaj i przyjdź gdy będzie po wszystkim.
Zaopiekujemy się nim.

Wrzuciłam kryształ do fontanny i wizja się zakończyła, wrzucając mnie w sam środek bitwy. Walka przeniosła się teraz do Sali Balowej. Lord Fino stał w środku i miotał dookoła kulami, błyskawicami i wszystkimi przedmiotami z otoczenia. Latały krzesła, stoły, świeczniki, obrusy, talerze, których służba nie zdążyła jeszcze sprzątnąć. Wszędzie pełno było szkła, porcelany, drewna. Gdzieniegdzie coś się paliło. Moi przyjaciele krążyli wokół Końca i próbowali nie dostać jakimś latającym krzesłem oraz używali swoich mocy przeciw niemu. Powoli zacieśniali krąg. Stałam w jednym rogu sali i starałam się ogarnąć co się dzieje.
Wtedy spostrzegłam, że brakuje trzech osób. Dart wciąż się teleportował, ale gdy się pojawiał można było dostrzec kropelki potu na jego twarzy. Wiedziałam, że długo już nie wytrzyma. Aurora myślami odpychała lecące w nią przedmioty, Linette robiła dokładnie to samo, tyle że rękami i nogami. Król zapewne leżał gdzieś potraktowany kulą Lorda, Kaslar próbował go uleczyć, a Ramalan stał na straży. Nie zamierzałam się martwić. Na pewno nic im nie jest.
Postanowiłam dołączyć do kręgu. Weszłam między Aurorę i Darta. Koniec od razu to zauważył i zaczął wszystko kierować na mnie.
- Jak ci się to udało? Jak wpadłaś, że może tam być? – mówił mi wprost do umysłu. Nie zamierzałam mu odpowiadać. Wypchnęłam go ze swojej głowy, wzniosłam mur.
- Nie jesteś taka głupia jak się wszystkim wydawało, ale nie masz też pojęcia no co się porywasz! – krzyknął złowrogo.
Odwrócił się w moją stronę, jego oczy, o ile to możliwe, zrobiły się jeszcze bardziej czarne.
- Zniszczę cię – szepnął, ale doskonale go słyszałam.
Potem wszystko potoczyło się jak z górki.
Jedno krzesło uderzyło Aurorę, drugie miało trafić w Darta, ale ten zdążył się teleportować, trzecie przeznaczone było dla Linette, ale ona złapała je i rzuciła nim w Lorda. On odepchnął je i pchnął nim we mnie.
Upadłam. Zamroczyło mnie. Widziałam jak przez mgłę, jak twarz Darta wykrzywia się w niemym krzyku. Nie słyszałam nic.
Lin rzuciła się na Fino, ale nim zdążyła zrobić parę kroków, już leżała przygnieciona stołem, natomiast Dart już dawno osłabł z sił, a teraz próbował po cichaczu podejść do mnie. Może gdyby moja pokojówka dalej walczyła, udałoby mu się, ale został jedynym stojącym na tej sali. Nim się obejrzał, uderzył go karnisz.
- To wszystko przez ciebie. Gdybyś się poddała, nic by im się nie stało. – On doskonale wiedział, że jestem przytomna. Szeptał to do mojego umysłu. Teraz bez przeszkód mógł się nade mną znęcać.
I miał rację. Gdyby nie ja, wszystko byłoby dobrze. Gdybym nie przybyła do Fiortlandu, on zostałby ze mną w świecie ludzi. Gdybym się tak nie angażowała, nie szukała przepowiedni, nie brała lekcji, on by przyszedł później.
Poczułam coś ciepłego i mokrego na policzku. Czułam się tak bardzo bezsilna. Mogłam się już poddać, ale coś w głębi mnie jeszcze się buntowało, jeszcze się stawiało.
Gdybym nie przyszła, Ognistowłosi by zginęli, bez kryształu by nie przetrwali, a Lord Fino i tak w końcu by się zjawił.
Dotknęłam ręką policzka, pewna, że wycieram łzy, ale kątem oka dostrzegłam coś czerwonego. Pomacałam czoło i prawą skroń, miejsce, gdzie jak mniemam uderzył mnie wróg. Krwawiłam.
- Oddaj Xsilas, to wszystko się skończy. Odejdę – szeptał kojąco. Przez chwilę chciałam mu uwierzyć.
- Żeby zrzucić ojca z tronu – powiedziałam. Zbliżył się do mnie. Złapał mnie za gardło.
- Nie bądź taka mądra. – Nagle odzyskałam słuch. Słyszałam świszczące oddechy pozostałych. – Twój upór jeszcze nic nikomu nie pomógł. Zabiłaś ich – wskazał za siebie. – Oddaj kryształ, a wszystko będzie tak jak dawniej. – Jego oczy zmroziły mnie na sopel lodu.
- Nigdy – wykrztusiłam.
- Powtarzam po raz ostatni. Oddaj. Kryształ. – O ile to możliwe, ścisnął  jeszcze mocniej.
- Nie mam go – szepnęłam.
Już traciłam oddech, kiedy nagle poczułam wewnątrz niesamowitą siłę. Nie miałam pojęcia skąd ona się nagle wzięła, ale nie zamierzałam też przegapić tej okazji.
Odepchnęłam Lorda najmocniej jak potrafiłam i wstałam. Mgła przed moimi oczami, rozmyła się i wszystko widziałam już wyraźnie.
- Nie. Dostaniesz. Go – powiedziałam oddzielając każde słowo.
- Doprawdy? – Znów zaczął rzucać wszystkim, co znalazł w sali. Odpychałam to, co leciało w moją stronę i kierowałam na niego. W między czasie próbowałam w myślach wezwać pomoc. Ja sobie z tym poradzę, ale oni nie. Jedno krzesło mnie nie zabije.

Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabym unieszkodliwić Fino. I to był mój błąd. Nim zdążyłam się odwrócić, jakaś siła pociągnęła mnie do tyłu. Upadłam i chyba straciłam przytomność.


Jak pewnie zauważyliście zbliżamy się już do końca. Jeszcze góra pięć rozdziałów i zakończymy przygodę z Arseją. :)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem.
Mam nadzieję, że Wam się podobało. Liczę na szczere opinie.

Komentarze

  1. Naprawdę już zbliżamy się do końca? Nieee! :c Chyba, że potem planujesz coś nowego.
    W każdym razie rozdział świetny. Trzymał w napięciu, dużo się działo...
    Mam nadzieję, że Arseji nic się nie stanie, że pokona lorda i wróci do normalnego życia. Ale pewnie po drodze do tego, spotka ją jeszcze wiele przeszkód... Nie chcę żeby innym się coś stało. :/
    I nie chcę też, żeby Fino zdobył Xsilas, bo to na pewno źle by się skończyło... :)
    Już się nie mogę doczekać next i zapraszam do mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie coś nowego, ale muszę najpierw napisać co najmniej połowę tego. Tyle zdradzę. :)
      Cieszę się, że Ci się podobał. Teraz to już wszystko się będzie wyjaśniało, więc może nie tyle przeszkód, co niespodzianek.
      Nie martw się, jakoś to rozwiążę. :)
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam.

      Usuń
  2. Walka trwa w najlepsze...
    Miło się czytało, ale tak jakoś krotko...
    Czekam na kolejny wpis.
    Weny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam, to wyszło normalnie, ale potem jak przeczytałam, to też mi się wydawało, że jest krótko. :)
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Witaj! :)
    Arseja jest naprawdę dzielna :). Wiele osób na pewno zrezygnowałoby z pokonania Lorda i uciekła z krzykiem, ale nie ona...
    Bardzo ciekawi mnie to, kto dał jej tą moc... Może jej ojciec? Być może uświadomił sobie swój błąd?
    Co z Dartem? Jeśli wraz z Arseją przeżyją co z nimi będzie? Bardzo ja zranił i nie wiem, czy ona mu to ot tak wybaczy, gdy już będzie po wszystkim i będzie mogła sobie wszystko przemyśleć.
    Lord na pewno nie spodziewał się, że ona z nim będzie walczyć na równi. Powinien się jakoś do tego przygotować, ale władza przyćmiła wszystkie jego ostrzeżenia...

    Rozdział jest emocjonujący. Arseja w końcu będzie w stanie walczyć sam na sam z Lordem i to moze się okazać bardzo niebezpieczne ;)
    Naprawdę to już prawie koniec? :/ Ja nie chcę!
    A możesz chociaż zdradzić króciutki opis następnego opowiadania? :D
    Czekam na nn!
    Pozdrawiam,
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arseja wie, że musi walczyć, bo tylko ona może pokonać Lorda. Wszystko co związane z królem niedługo się wyjaśni. :) Ja myślę, że Arseja już mu wybaczyła, co kiedyś już dała nam do zrozumienia. :)
      Zgadzam się całkowicie, Fino nie spodziewał się, że dziewczyna będzie taka silna, zwłaszcza, że wydawało mu się, że ją zna, bo przecież mieszkał z nią ileś lat.

      Tak to już koniec. :) No dobra, zrobię dla Ciebie wyjątek. Dziewczyna ściągana przez prawo i chłopak, który jej nienawidzi, bo odebrała mu przyjaciela. Resztę możesz sobie dośpiewać. :)
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam

      Usuń
  4. Przeczytałam i nie żałuję. Rozdział jest cudny.

    A tak poza tym, to ja się domyślam, kto jej dał tę moc! "Poczułam coś ciepłego i mokrego na policzku. Czułam się tak bardzo bezsilna. Mogłam się już poddać, ale coś w głębi mnie jeszcze się buntowało, jeszcze się stawiało." - może się mylę i chodziło ci o to, że mocno oberwała i leciała krew, ale może po prostu Dart ją pocałował. "Osobno słabi, razem niepokonani", czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy nie do końca wiem, o co ci chodzi, ale prawdopodobnie się mylisz i oznacza to dokładnie to, co napisałam.
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam

      Usuń
  5. Czytam Twojego bloga już od dawna i jak zwykle jestem zaskoczona.
    Niespodziewałam się takiego obrotu akcji, mam nadzieję, że Arseji się nic nie stało. Oby Fino nie znalazł kryształu. No i co z Dartem, mam nadzieję, że będzie tak jak głosiła przepowiednia - "Osobno słabi, razem niepokonani". Przyznam, że zaciekawiło mnie co z królem, wiadomo jak traktował Arseję, ale nie powinna go zostawiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi niezmiernie miło, że Ci się podoba. W następnych rozdziałach już się wszystko zacznie wyjaśniać, więc cierpliwości. :) No cóż, więcej zdradzić nie mogę, ale na część Twoich pytań odpowiedź znajduje się w przepowiedniach. :)
      Pozdrawiam i dziękuję bardzo.

      Usuń
  6. Naprawdę świetny rozdział! Przepraszam, już mknę nadrabiać :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XVI

Przepraszam, że dopiero teraz dodaję rozdział, ale sami wiecie jak to jest. Cały czas szkoła, codziennie po siedem lekcji, a pracy domowej z dnia na dzień coraz więcej. Mi rozdział nie zbyt się podoba, ale ocenę pozostawiam wam. Zapraszam do czytania i komentowania. @@@@@ Przechodziliśmy właśnie przez ogrody. Część została odgrodzona wielkim murem. Zapewne były to prywatne ogrody taty. Mój przewodnik się nie odzywał, co było mi na rękę. Miałam czas trochę pomyśleć. Dręczyła mnie jedna sprawa. Mianowicie rzekomy rozwód rodziców. Zastanawiałam się czy to prawda czy tylko zwykła wymówka. A jeśli tak, to kim w tej całej historii jest Marcin. Czy ojczym wiedział o Ognistowłosych wcześniej? Jeśli tak to by wyjaśniało dlaczego kategorycznie zabronił mi się do nich zbliżać. A może jest tak jak w powieściach, które czytałam. Tata jest tym dobrym, a Marcin złym charakterem. Nie. To niemożliwe. – roześmiałam się w myślach. Nagle w mojej głowie zaświtała myśl. Dlaczego zamek jest taką f

Rozdział I

Witajcie!  Przed wami pierwszy rozdział mojego opowiadania. To nie pierwsza próba napisania czegoś co spodoba się innym, ale mam nadzieję że "Ognistowłosa" przypadnie wam do gustu.  Komentujcie i wyrażajcie swoje szczere opinie. Miłego czytania. ;)  ___________________________________               Witajcie! Jestem Honorata. Honorata Julia. Honorata to dziwne imię. Mama mi je dała, bo tacie się podobało. Ale potem rodzice się rozeszli i już nie było tak fajnie. Może dlatego nie lubię tego imienia. Właściwie to nie wiem dlaczego tata odszedł. Nigdy o to nie pytałam. Mamie też jest ciężko. Nawet bardziej niż mi. Ja taty prawie nie znałam. Opuścił nas, gdy miałam cztery lata. Mama bardzo go kochała, a poza tym tyle razem przeszli. Zwiedzili chyba z poł świata: Chiny, Japonię, Australię, Indie, Egipt, Maroko, Meksyk, Peru, Argentynę, Chile i Brazylię, USA, Kanadę, Wielka Brytanię, Francję, Hiszpanię i kilka wysp. Naprawdę nie wiem kiedy znaleźl

Rozdział IV

Czas na rozdział czwarty. Jest troszkę krótki, ale mam nadzieję, że to nie problem.  Miłej lektury. ________________________________________ Już jutro poniedziałek. Nawet nie wiecie jak nie chce mi się iść do szkoły. Może gdyby to był normalny weekend. Ale to była majówka. Pięć dni wolnego. Każdemu by się nie chciało.             Rano poszłam do kościoła. Zawsze chodzimy na rano. Jak to mówi Jacek: ,, potem masz już z głowy i możesz sobie zaplanować resztę dnia”. Ma rację. Wracając poszliśmy na lody. Miało być tak rodzinnie i w ogóle. Ale raczej nie wyszło. Może gdyby nie było Kamili. Już nawet ojczym mi nie przeszkadza. Nie bardzo lubię te nasze ,,rodzinne’’ spotkania. Zawsze mam nadzieję, że będzie inaczej niż zawsze, ale przecież nie może być inaczej, bo jest Kamila. Przyrodnia siostrunia zawsze musi wszystko popsuć. Wiecie, nawet ojczym stara się być dla mnie miły chociaż - jak wspomniałam na początku - niespecjalnie mnie lubi. Ale Kamila to już inna bajka. Nie będę